„Czas płynął, a pies konał. Od śmierci dzieliły go godziny”

3906

– Był skrajnie odwodniony i zagłodzony. Wyniki badań wskazały, że nie cierpi na chorobę nowotworową ani żadną inną. To były to wielomiesięczne zaniedbania, które eskalowały w ostatnim czasie. Ten pies powinien ważyć 35 kg, a ważył 20. To była sama skóra i kości – tak o odebranym w ten weekend labradorze z Turowa mówi Konrad Kuźmiński, prezes Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt. Podobny los spotkał też dwa owczarki niemieckie, które w nieludzkich warunkach trzymano w Tymowej. Animalsi zapowiedzieli, że złożą zawiadomienia do prokuratury zarówno na właścicieli czworonogów, jak i na policję, która ich zdaniem, nic w tej sprawie nie zrobiła.

Nawet na wolontariuszach DIOZ-u, którzy na co dzień mają do czynienia z dramatami zwierząt, widok tak zagłodzonego psa zrobił wielkie wrażenie. Z ich relacji wynika, że zwierzę ledwo żyło i z trudem utrzymywało równowagę. – Psiak po cichutku odchodził, śpiąc na mokrym, starym i wilgotnym materacu. Wszystko to działo się przy ruchliwej drodze, każdy z przechodniów mógł dostrzec krzywdę tego zwierzęcia – czytamy na Facebooku Inspektoratu.

Pies trafił już do kliniki weterynaryjnej, gdzie czekają go codzienne kroplówki, specjalistyczna dieta oraz leki. Okazało się, że wskutek skrajnego odwodnienia czworonóg nabawił się także niewydolności nerek. – Opiekowała się nim kobieta, która nadużywała alkoholu. Przypuszczam, że dostawał jedzenie i wodę raz na kilka dni – mówi Konrad Kuźmiński. Prezes DIOZ-u większy żal ma jednak do policji, która w jego opinii nic w tej sprawie nie zrobiła.

– Policjanci byli tam dzień przed nami. Widzieli psa konającego z głodu i nie zrobili kompletnie nic, pomimo ustawowego obowiązku wynikającego z ustawy o ochronie zwierząt. Zwierzę powinno zostać odebrane w trybie natychmiastowym, a oni zostawili go na całą dobę bez zabezpieczenia go chociaż w karmę. Czas płynął, a pies konał – uważa przedstawiciel Inspektoratu.

Inną wersję wydarzeń przedstawia lubińska policja. – Funkcjonariusze pojechali na miejsce na prośbę Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Pies został nakarmiony. Panie z TOZ-u powiedziały, że na tę chwilę taka pomoc wystarczy. To nie jest tak, że temu psu nikt nie pomógł, a policjanci to zlekceważyli. Policja nigdy nie zabiera psów. Może jedynie poinformować odpowiednie instytucje, które zajmują się potrzebującymi zwierzętami. I tak było w tym przypadku.  – mówi aspirant sztabowy Sylwia Serafin, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Lubinie.

Konrad Kuźmiński, prezes DIOZ

Również skrajnie wyczerpane owczarki odebrano w weekend z jednej z posesji w Tymowej koło Ścinawy. Podobnie jak wspomniany labrador, oba ważyły około 20 kg, choć powinny ważyć  dwukrotnie więcej. Interweniujący na miejscu inspektorzy DIOZ-u twierdzą, że tu również nie mieli należytego wsparcia ze strony policji. Ich zdaniem właściciel czworonogów dopuścił się kilkunastu wykroczeń (m.in. brak szczepień, za krótkie łańcuchy, brak stałego dostępu do wody czy rozpadające się budy), za które nie został ukarany. 

– Nie mógł samodzielnie ustać na łapach. Jego właściciel to zwykły oprawca, który doprowadził to zwierzę dosłownie do ruiny. Psu widać wszystkie kości, ma choroby skóry i uszu. Miał zapalenie pęcherza, zapalenie prącia. Był w stanie agonalnym. Kiedy przybyliśmy na miejsce to zwyczajnie płakaliśmy. Zwierzę wychodząc z budy na krótkim łańcuchu, upadł i uderzył głową w ziemię i wpadł do kałuży. Na szczęście dziś, po dwóch dniach, jest już o niebo lepiej. Ten owczarek stoi, ma apetyt i chęć do życia. Przed nim jednak bardzo długa droga, bo tych chorób współistniejących jest bardzo dużo – wylicza  Konrad Kuźmiński.

Inaczej sprawę przedstawiają stróże prawa. – Policjanci z komisariatu w Ścinawie otrzymali zgłoszenie o tym, że właściciel zakopał psa, ale nie chce ujawnić, gdzie. Na miejscu okazało się, że takiej sytuacji nie było. Właściciel był bardzo spokojny. Wpuścił przedstawicieli Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt na swoją posesję dobrowolnie i oddał dwa psy. Funkcjonariusze zwrócili uwagę kierującemu, żeby przestawił samochód, który stał na łuku drogi i stwarzał realne zagrożenie dla innych uczestników ruchu drogowego. To spotkało się z oporem kierowcy – relacjonuje rzeczniczka lubińskiej policji.

Jak podkreśla oficer prasowy, zadaniem mundurowych jest w takim przypadku przede wszystkim zapewnienie bezpieczeństwa osób, które podejmują się swoich czynności. – Tak było i w tej sytuacji. Policjanci wylegitymowali właściciela posesji. Mężczyzna dobrowolnie zobowiązał się do tego, że pozostały zwierzętom zapewni lepsze warunki. Obecnie przyjmowane jest zgłoszenie o popełnionym przestępstwie. Dzisiaj również policjanci planują przesłuchać tego mężczyznę i przedstawić mu zarzut znęcania się na zwierzętami, za co może mu grozić kara pozbawienia wolności do lat trzech – informuje Sylwia Serafin.


POWIĄZANE ARTYKUŁY