Boże Narodzenie we wspomnieniach lubinian

55

Każdy z nas przeżył choć raz szczególne, wyjątkowe święta, które pamięta do dzisiaj. Zwykle o bożonarodzeniowe wspomnienia pytamy samorządowców, tym razem jednak zwróciliśmy się do szefa chóru, społeczniczki i szefowej lubińskiego zoo. Zapraszamy do lektury.

Fot. Bluehousestudio – Fotolia

 

Piotr Strzelecki, prezes Górniczego Chóru Męskiego przy Zakładach Górniczych Lubin

Każdy rok niesie dla nas ogrom przeżyć, które pozostają w naszych sercach i pamięci po licznych koncertach kolędowych w kraju i za granicą. Szczególnie wspominamy pasterkę, która odbyła się w Ziemi Świętej we wrześniu (tak, tak) 2009 roku. Byliśmy wtedy w Betlejem, gdzie w Bazylice Narodzenia Pańskiego w kościele św. Katarzyny Aleksandryjskiej odbyła się msza z udziałem naszego zespołu. Śpiewaliśmy polskie kolędy. Celebransem był o. Jerzy Kraj z Franciszkańskiej Kustodii Ziemi Świętej. Na pasterce była również przypadkowo pani Janina Ochojska z Polskiej Akcji Humanitarnej z grupą pielgrzymów. Tego nie da się zapomnieć.

Wcześniej, w latach 90. chór często wyjeżdżał w okresie kolędowym na Kresy, gdzie w spartańskich zimowych warunkach, na przykład na Wileńszczyźnie, zdarzało się, że w nieogrzewanych pokojach, w których nocowaliśmy, w szklankach zamarzała woda. Rekompensatą były przeżycia i wzruszenia w czasie koncertów kolęd polskich. Były łzy wzruszenia i ogromne emocje wśród naszych rodaków, które i nam się udzielały.

 

 

Klaudia Biernacik, liderka „Szlachetnej Paczki” w Lubinie

Moje świętowanie zaczyna się na dwa tygodnie przed Bożym Narodzeniem, w „weekend cudów”, czyli wielki Finał Szlachetnej Paczki, podczas którego rodziny zostają obdarowane. Po tym weekendzie pozostają piękne wspomnienia. W pamięć zapada radość i uśmiechy, które goszczą na twarzach rodzin. Łzy wzruszenia, ogrom uścisków, okrzyki radości i śmiech dzieci. W jednym miejscu gromadzi się mnóstwo osób o szczerych i dobrych sercach, niosących pomoc ludziom potrzebującym.

Finał łączy ludzi, łączy darczyńców, wolontariuszy, rodziny, które otrzymują pomoc. Warto przeżyć coś takiego choć raz, żeby potem móc przez całe życie wspominać, jak wiele dobroci jest na świecie. Warto dać coś od siebie, bo później to dobro wraca ze zdwojoną siłą.

 

.Agata Bończak, dyrektor Centrum Edukacji Przyrodniczej w Lubinie

Pierwsza historia związana ze świętami i lubińskim zoo, jaka przyszła mi do głowy, dotyczy zeszłorocznej szopki bożonarodzeniowej przy zagrodzie zwierząt gospodarskich. Oprócz figur, choinek i kolorowego oświetlenia były tam oczywiście nasze zwierzaki, a wśród nich Leon, kuc szetlandzki.

Zwierzęta przy szopce były wielką atrakcją zwłaszcza dla dzieci, które z frajdą mogły przebywać bardzo blisko nich i karmić sianem. Podczas jednego z popołudni przy szopce, gdy właśnie Leon reprezentował inwentarz, usłyszałam jak dzieci wołają do niego: „Basia! Basia!” i czekają z sianem w rękach. Rozbawiło mnie to, bo Leon, zazwyczaj chętny do zjedzenia wszelkich smakołyków, zachowywał się, jakby wcale nie widział rączek z sianem. Wytłumaczyłam dzieciom, że to jest pan kuc i ma na imię Leon, jednak zdecydowanie wolały dalej wołać na niego „Basia”. Leon oczywiście pozostał niewzruszony na takie nawoływania.

Według tradycji w wieczór wigilijny zwierzęta przemawiają ludzkim głosem, ale wygląda na to, że bardzo dobrze rozumieją naszą mowę cały czas. Swoją drogą, ciekawe co miałyby do powiedzenia nasze zwierzaki?


POWIĄZANE ARTYKUŁY