Bezstresowe wychowanie – fakt czy mit?

2067

Bezstresowe wychowanie to wciąż popularna koncepcja, która tylko z pozoru przynosi dziecku korzyści. O micie szczęśliwego dzieciństwa bez napięć oraz zaletach stawiania granic mówi psycholog kliniczny Małgorzata Chrzan, ekspertka Dolnośląskiego Centrum Zdrowia Psychicznego dla Dzieci i Młodzieży w Lubinie.

Fot. Luna Lovegood/Pexels

Zapewnienie dużej swobody, akceptujący i gotowi do rozmowy opiekunowie, minimum oczekiwań i wymagań oraz brak kar za niewłaściwe zachowanie – tak w skrócie można opisać założenia wychowawczej metody określanej jako bezstresowe wychowanie. Jej zwolennicy wskazują na konieczność partnerskiego traktowania dziecka, przeciwnicy krytykują za nadmierną pobłażliwość względem dziecięcych zachowań. Tymczasem, zdaniem Małgorzaty Chrzan, bezstresowe wychowanie jest konceptem… mitycznym.

Dobroczynny wpływ stresu

– Stres jest nieodłącznym elementem naszego życia. Tak naprawdę nie da się go wyeliminować – uważa psycholog. – Faktycznie mniej więcej dwie dekady temu rodzice zaczęli kierować się pewnymi modami, związanymi z koncepcjami podążania za dzieckiem, mówienia „nie” bez mówienia „nie”, stwarzania warunków, w których dziecko jest wyłącznie szczęśliwe i uśmiechnięte oraz odpowiadania na potrzeby dziecka, co jednak w praktyce oznaczało poddawanie się dziecięcym żądaniom i impulsom. Zabrakło w tym jednak bardzo ważnej rzeczy, jaką jest rodzicielska konsekwencja w działaniu. Rezultaty tego obserwujemy dziś w gabinetach psychologów – nieprzyzwyczajone do wyznaczania im granic dzieci kompletnie nie radzą sobie z sytuacjami, którym muszą stawiać czoła w miarę swojego rozwoju społecznego – wskazuje.

Jak wyjaśnia Małgorzata Chrzan, wydzielający się pod wpływem stresu kortyzol jest bardzo ważny dla rozwoju neurobiologicznego dziecka. Pozbawiany tego hormonu mózg nie nauczy się mechanizmu samoregulacji działania jednostki. Dlatego człowiek musi już we wczesnym dzieciństwie zacząć przeżywać emocje i je regulować – także te silne i skrajne.

Bezstresowy tylko pierwszy rok

Pierwsze 12 miesięcy życia to czas, w którym dziecko ma się czuć bezpieczne i bezwzględnie być w centrum rodzicielskiej uwagi. Wtedy rodzic ma być niejako na jego wezwanie – każdy dziecięcy gest i inicjatywa komunikacyjna powinny spotykać się z reakcją opiekunów.

Fot. Pixabay

– To jednak dotyczy naprawdę tylko pierwszego roku – podkreśla Chrzan. – Jeśli przeciągnie się to nawet o kilka miesięcy, rodzi się poważny problem. Dziecko nie uczy się znosić frustracji i napięcia, wyrasta za to w przekonaniu, że wszystko mu wolno, nie obowiązują go żadne zasady i ograniczenia.

Jedną z konsekwencji takiego sposobu wychowania jest nieprzygotowanie dziecka do edukacji przedszkolnej i szkolnej, w której podstawą są interakcje z rówieśnikami i egzekwującymi określone rzeczy nauczycielami.

– W szkole dziecko musi stawić czoła różnym sytuacjom stwarzanym przez otoczenie, które nie zawsze przyjazne i życzliwe. To wtedy dziecko orientuje się, że nie jest pępkiem świata, nie zawsze jest najlepsze i nie wszyscy chcą działać zgodnie z jego oczekiwaniami i potrzebami – mówi ekspertka DCZPDM. – Trzeba nauczyć dziecko czekania i wytrzymywania presji, żeby umiało kontrolować swoje impulsy, powstrzymywać przed jakimś działaniem, kiedy sytuacja tego wymaga. Dziecko, które nie potrafi się skupić i usiedzieć spokojnie, będzie mieć problemy z nauką, może nawet nie opanować dobrze żadnego zawodu – ostrzega Małgorzata Chrzan.

W skrajnych, choć wcale nie rzadkich przypadkach, brak stawianych w dzieciństwie granic może prowadzić do poważnych i w dodatku trwałych zaburzeń osobowości, takich jak borderline czy narcyzm.

Czym jest granica?

To każda sytuacja, w której dziecku stawiane są jakieś wymagania, oczekiwania lub na coś nie dostaje przyzwolenia. Każda z nich wywołuje u dziecka dyskomfort, niepokój lub powoduje jego sprzeciw. Rodzic musi jednak zadać sobie pytanie, o co walczy – czy o chwilowy spokój, czy o przekazanie dziecku wzorców zachowań, które w przyszłości ułatwią mu sprawne poruszanie się w złożonej sieci społecznych zależności.

– Jeżeli rodzic podejmie wysiłek oparcia się dziecięcym roszczeniom, to dziecko zobaczy, że jego nacisk – na przykład w formie głośnego płaczu – nie daje rezultatu. Ten wysiłek trzeba jednak podejmować bardzo wcześnie, zarówno żeby zaoszczędzić rodzicowi stresu związanego z uciążliwym dla niego zachowaniem dziecka, jak i uniknąć zaszczepienia określonych mechanizmów wywierania nacisku w osobowości samego dziecka. Ono od najwcześniejszych lat musi wiedzieć, że są rzeczy, których nie może robić, oraz takie, które robić musi – wyjaśnia psycholog.

Płacz, złość, słowne pułapki w rodzaju „bo ty mnie nie kochasz”, a czasem nawet fizyczne atakowanie rodzica – dziecko, które przekonuje się, że tego typu zachowania sprawiają, że dorosły reaguje zgodnie z jego oczekiwaniami, zaczyna wręcz nabierać mocy sprawczej. Rodzic z kolei zaczyna być bezradny, bo nie umie sobie z dzieckiem poradzić. Im bardziej jednak przesuną w czasie moment postawienia granicy, tym trudniej będzie nad synem lub córką zapanować.

Fot. Cottonbro/Pexels

Kara i nagroda

– Rodzicom często wydaje się, że jedyną alternatywą jest wychowanie bardzo surowe, oparte głównie na karach, a to też błędne przekonanie. Nie należy popadać w skrajności. Szczególnie nie może być mowy o stosowaniu kar fizycznych. Dziecko nie może być bite czy spotykać się z jakąkolwiek formą przemocy – twierdzi Małgorzata Chrzan.

Małym dzieciom trudno jest wyraźnie powiązać karę z wcześniejszym zachowaniem. U starszych kara często wywołuje sprzeciw i bunt. Jednym z rodzicielskich błędów jest też zapowiadanie kary – na przykład zakazu używania komputera do rozrywki – bez jej wcielenia w życie. Zdaniem specjalistki DCZPDM, znacznie lepszym narzędziem wychowawczym są nagrody, ponieważ to daje większe szanse, że dziecko będzie powtarzać zachowania, za które zostało docenione.

Fot. Juan Pablo Serrano Arenas/Pexels

– Jedną z nagród jest uwaga rodzica – dzieci zabiegają o nią właściwie cały czas – mówi psycholog. – Trzeba jednak uważać na zachowania negatywne, które mają tę uwagę przyciągnąć. Rodzic nie powinien dawać się sprowokować. Mały łobuz, który widzi, że mama opowiada wielu osobom o jego złym zachowaniu, dostaje dokładnie to, czego chciał: jest w centrum uwagi – wyjaśnia.

Rodzicielski cel

– Rodzice muszą go mieć. Muszą też znajdować równowagę między czułością i miłością a stanowczością i konsekwencją. Trzeba nieustannie myśleć, oceniać się, samego siebie też dyscyplinować i nie odpuszczać dla świętego spokoju, z braku czasu czy siły. Jeśli dziecko nie robi tego, co powinno, ze strony rodzica musi się pojawić reakcja – zaznacza Małgorzata Chrzan. – Zaniechanie działania też jest pewnego rodzaju impulsem, a opiekun nie powinien temu ulegać. Nie można się jednocześnie wściekać na dziecko, które jest małe, bo ono wielu rzeczy autentycznie nie wie, nie rozumie i reaguje instynktownie. Rodzic musi być mądrzejszy. Niepotrzebna jest złość i agresja. Cóż, wychowanie dziecka jest bardzo trudną pracą, w dodatku ciągłą – przypomina.


Artykuł powstał we współpracy z Dolnośląskim Centrum Zdrowia Psychicznego dla Dzieci i Młodzieży w Lubinie


POWIĄZANE ARTYKUŁY