Nie będzie ugody w procesie o „nieroby”, jaki zarząd powiatu wytoczy prezydentowi Robertowi Raczyńskiemu. Pełnomocnik starostwa odmówił zawarcia porozumienia, nie chciał jej też prezydent Robert Raczyński, który podtrzymuje, że urzędnicy w starostwie nic nie robią dla rozwoju Lubina, a tylko przeszkadzają, czego najlepszym przykładem jest blokowanie budowy hali sportowej i galerii w rynku.
Przypomnijmy, że prezydent nazwał „nierobami” władze starostwa, które poczuły się urażone i złożyły w lutym ubiegłego roku doniesienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa. Prokuratura odmówiła jednak wszczęcia postępowania, stwierdzając, że nie dostrzega interesu społecznego w tej sprawie. Zarząd powiatu złożył zażalenie na decyzję prokuratury, jednak sąd oddalił jego skargę i utrzymał w mocy wcześniejszą decyzję. Zarząd starostwa nie zrezygnował i złożył przeciwko prezydentowi prywatny akt oskarżenia.
Dzisiaj doszło do pierwszej rozprawy pojednawczej. Decyzją sądu odbyła się ona z wyłączeniem jawności. Porozumienia jednak nie osiągnięto, gdyż, jak mówił po wyjściu z sali rozpraw prezydent Robert Raczyński, nie chciała jej żadna ze stron. Prezydent nadal podtrzymuje wcześniejszą opinię na temat pracy zarządu powiatu, dodając, że jest w stanie dowieść prawdziwość wypowiedzianych słów.
– Nadal podtrzymuję, że zarządy starostw nie są do niczego potrzebne i są zbędne. Politycy, którzy w nich zasiadają opóźniają wszystkie inwestycje. W Polsce wydawanie zezwoleń budowlanych trwa niekiedy ponad rok i często niestety nie jest to decyzja administracyjna, ale polityczna. Idealnym przykładem jest tutaj rynek lubiński. Zaznaczam, że dotyczy to zarządu, bo nie mam nic przeciwko urzędnikom, którzy sumiennie wykonują swoje obowiązki – mówi prezydent.
Robert Raczyński wskazuje też, że powiatem jest też Legnica, a jednak zamiast kilkuosobowego zarządu, prezydent pełni jednocześnie funkcję starosty i prezydenta, co nie obciąża go dodatkową pracą. Podobnie jest też w Jeleniej Górze, Wrocławiu, czy w Sieradzu, Skierniewicach i Płocku.
Ireneusz Oszczęda, pełnomocnik starostwa, wskazuje, że dalsze postępowanie zależy od stanowiska prezydenta i od przedstawionych dowodów na okoliczność zasadności swoich twierdzeń. Pytany czy starostwo nie obawia się, że prezydent będzie w stanie udowodnić bezczynność władz powiatu odpowiada:
– Nie wiem. Trudno mi powiedzieć, ja jestem tylko pełnomocnikiem i nie wiem czego ma się starostwo bać. Jeżeli się okaże, że ma się czegoś bać, no to się okaże, jeżeli nie, no to nie – mówi.
MS