Dziecięce wózki wjazdu nie mają

28

LUBIN. – To jest dyskryminacja! Czuję się upokorzona – ubolewa klientka sklepu zoologicznego, którą wczoraj wyproszono ze stoiska. Kobieta weszła do środka z wózkiem, w którym spała półroczna córeczka. Nie spodobało się to obsłudze, która już na wejściu informuje, by takie przedmioty pozostawiać na zewnątrz.

Kierownik sklepu nie zaprzecza: – Faktycznie, ta pani staranowała spacerówką stojak z wędkami. Pracownicy sklepu ponoszą materialną odpowiedzialność za zniszczony towar. Nie mogłam nie zareagować, skoro koszt wędki waha się od czterystu do czterech tysięcy złotych! Niejednokrotnie klienci przez nieuwagę tłukli nam akwaria. Później tłumaczyli, że to nie oni tylko ich dzieci. – No, obciążcie mojego synka – proponują, wskazując na czteroletniego malucha – opisuje nieprzyjemne sytuacje szefowa sklepu zoologicznego.

– Przy wejściu zauważyłam wywieszoną kartkę, na której w pierwszej kolejności było napisane, że torby, plecaki należy zostawiać przy kasie. Nie czytałam dalej, bo do głowy mi nie przyszło, że powinnam też pozostawić wózek z córeczką! – przyznaje klientka.

Nasza Czytelniczka relacjonuje, że kiedy pewnym krokiem zbliżyła się do półki ze smyczami i szelkami dla psów – nagle dosłownie jak pies gończy, wyskoczyła do niej bardzo nieprzyjemna sprzedawczyni i po prostu wyprosiła ze sklepu.

– Psa nie miałabym serca zostawić przed sklepem! Kto wymyślił takie zarządzenie? Dziecko mam traktować jak torbę albo plecak? A kto niby zaopiekuje się moim maleństwem? To jest chore. Gratuluję pomysłu. Zamiast dbać o klienta i wychodzić mu naprzeciw, wymyślają jakieś bzdurne zarządzenia – nie ukrywa złości klientka.

Kierownik sklepu mówi, że klientka była w towarzystwie innej kobiety, która mogła zaopiekować się dzieckiem. W takich sytuacjach o pomoc można też poprosić kogoś z obsługi. – W naszym sklepie jest bardzo ciasno i musimy pilnować, by towar nie był przypadkowo niszczony. Inaczej nie starczyłoby nam pensji, by pokrywać straty – tłumaczy szefowa.


POWIĄZANE ARTYKUŁY