Trudne początki sportu w Lubinie

97

W zeszłym roku minęło 70 lat istnienia klubu piłki nożnej KGHM Zagłębia Lubin. Z tej okazji przedstawiamy państwu wywiady z osobami związanymi z miedziową ekipą, które miały swój mniejszy, bądź większy wkład na rozwój drużyny. Postanowiliśmy także porozmawiać z Franciszkiem Hawryszem, który doskonale pamięta początki sportu w naszym mieście. Jubileusz jest wspaniałą okazją, aby porozmawiać o innych dyscyplinach. Zapraszamy do lektury.

Tenis stołowy i boks:

Za chlebem zjeżdżało do miast Zagłębia Miedziowego sporo narodu. Właśnie te osoby, a także mieszkający już w Lubinie, Legnicy czy Głogowie ludzie, dali zaczyn do rozwoju rożnych dyscyplin sportowych. Jednym z bardziej popularnych był tenis stołowy. – Wiesław Olejniczak, czołowy tenisista stołowy na Dolnym Śląsku. W Lubinie grał jako zawodnik, a następnie został działaczem sekcji w Lubinie. Należy wspomnieć, że między innymi trenerem był Antoni Arbach, jeden ze słynniejszych tenisistów naszego województwa – komentuje Franciszek Hawrysz, działacz sportowy, współtwórca żeńskiej sekcji piłki ręcznej i prezes Lubińskiego Klubu Olimpijczyka.

Z czasem sportem zaczęły opiekować się różne zakłady pracy. – W tenisie początkowo grało dwóch mężczyzn i kobieta, później była osobno pierwsza liga kobiet i mężczyzn. Sport lubiński rozpoczął się od właśnie tego. Kiedy prezesem został Parchimowicz, to dyrektor do spraw ekonomicznych Kombinatu, to prawie wszyscy dyrektorzy zakładów pracy byli wiceprezesami klubów, społecznie. Jerzy Jarmużek był dyrektorem ZG Rudna, a te zakłady opiekowały się pięściarzami, a więc automatycznie był wiceprezesem do spraw boksu, a przykładowo w Częstochowie był Andrzej Łebek dyrektorem, był więc wiceprezesem do spraw tenisa stołowego. Tak właśnie to wyglądało – podkreśla działacz z tamtych lat.

Była ambicja i chęć przywrócenia do życia sportu w Lubinie. Niestety, nie zawsze szło to w parze z bazą szkoleniowa i potrzebnym do rozwoju sprzętem. – Podstawowym problemem, który rzucał kłody pod nogi sportowcom, był oczywiście brak odpowiedniej bazy. W szerokim ujęciu, żadna sekcja nie miała prawidłowych możliwości przygotowywania się. Niektóre sekcje w salach ćwiczyły bardzo późno. Podnoszenie ciężarów w piwnicach, a mecze bokserskie na początku w cechowni ZG Lubin. Później zaadoptowano salę przy ul. Składowej, gdzie była pierwszym obiektem sportów halowych w Lubinie, między innymi boks – mówi Franciszek Hawrysz.

Siatkówka:

Dla wielu z nas, siatkówka w naszym mieście, to Cuprum Lubin. Jednak należy podkreślić, że klub ten, jest kontynuatorem dawno utworzonej w Lubinie sekcji piłki siatkowej. – Doszło w Lubinie do sytuacji, że wyczyn wyprzedzał bazę. Dla przykładu, zgłoszono drużynę siatkówki „Górnik” w A Klasie. Kiedy rozgrywała mecze jako gospodarz, to w Legnicy, albo w Sali więziennej w Wołowie. Miałem okazję tam być. Tam wtedy grał Kanigowski, Kozłowski, Bowanko. Pracownicy, którzy zaczęli napływać do Lubina. Trudności bazy, spowodowały, że siatkówkę grano już tylko na spartakiadach, czy towarzyskich turniejach. W pierwszych latach rozwoju sportu w naszym mieście, to właśnie jednym z bardziej popularnych, była piłka siatkowa, nie nożna. Prawie w każdej wsi młodzież po nabożeństwie grała w siatkówkę – wspomina prezes Klubu Olimpijczyka.

Koszykówka:

Grające obecnie w II lidze koszykówki mężczyzn SMK Lubin, również reaktywowało sport, który w naszym mieście istniał wiele lat temu. – Drugą sekcją, która w Lubinie istniał, a po jakimś czasie się rozwiązała, była koszykówka. To była nieco elitarna sekcja, gdyż grali tam przeważnie inżynierowie po studiach, którzy zetknęli się z tym sportem właśnie podczas nauki. W zespole tym grał między innymi wieloletni prezes spółdzielni mieszkaniowej Tadeusz Wlazło. W późniejszym czasie do drużyny dołączyli uczniowie Technikum Ekonomicznego. Mecze rozgrywali w sali szkoły nr 2. Proszę sobie wyobrazić, że nawet nie było miejsca na kibiców. Rodzina i działacze. Niestety z przyczyn braku bazy, sekcja przestała istnieć. W 1991 roku w Lubinie, powstał klub koszykówki Lions. Zespół ten po roku czasu przestał niestety istnieć. Po wielu latach, jak już wszyscy wiemy, powstało Stowarzyszenie Miłośników Koszykówki. Historia tego sportu jest u nas bogata, choć z przerwami – przyznaje Franciszek Hawrysz.

Piłka ręczna:

Początek lat siedemdziesiątych to rozwój piłki ręcznej w naszym mieście. Pomimo problemów związanych z miejscem do gry i sprzętem, dyscyplina zaczęła się dynamicznie rozwijać. – Pierwsze użytkowe boiska, były asfaltowe. Takie początki miała piłka ręczna w Lubinie. Tam rozgrywały mecze dziewczęta i chłopcy. Przy Technikum Górniczym wybudowano boisko, gdzie dzisiaj młodzież ma garaże. Wtedy ustawiona była wysoka siatka i chłopcy Zagłębia w trzeciej lidze rozgrywali pojedynki. Handball wtedy był rozgrywany na boiskach w plenerze, dopiero w późniejszym czasie schował się do hali. Różnica między piłką ręczną teraz, a wtedy, była olbrzymia. Inne szkolenie. Początkowo dominowała technika. Nie patrzono na wzrost, tylko umiejętności techniczne, a nawet sposób przewrócenia się na asfalcie, aby nie zrobić sobie krzywdy. Wszystkiego trzeba było się uczyć. Dzisiaj dominuje siła i dynamika. Sport się bardzo zmienił – podkreśla menadżer sportu.

Piłka nożna:

Najpopularniejszy sport na świecie również nie miał na początku łatwo, choć szybko zorganizowano pierwsze boisko, na którym rozgrywano mecze. Dziś, w tym miejscu stoi restauracja przy ul. Kościuszki. – Trudno aktualnie ustalić, czy to żołnierze radzieccy czy miasto stworzyło, ale pierwsze boisko do piłki nożnej mieściło się przy dawnej restauracji Lutnia. Rozgrywano tutaj mecze. Rozmawiałem z piłkarzem o nazwisku Włodarczyk, który w tym czasie był w zespole i on miał okazję grać w takim meczu towarzyskim, pomiędzy ZSRR a Lubinem. Opowiadał mi, że Rosjanie przyjechali z Legnicy i za wszelką cenę chcieli wygrać. On grał na obronie. Ponieważ piłka się toczyła, to podbiegł, bardzo silnie uderzył piłkę i wpadła ona do siatki rywali. Wynik zakończył się zwycięstwem miejscowych. Do szatni ten zawodnik już nie poszedł, tylko jego żona udała się po ubrania, a on w spodenkach uciekł do domu – wspomina Franciszek Hawrysz. – Kiedy Zawisza Lubin wracał z meczu, to jeśli przejeżdżali samochodem w Lubinie i powiedzmy dwa razy objechali ratusz, to oznaczało, że dwa do zera wygrali. Jeżeli przegrali, to w ogóle nie jeździli. Taki był sposób komunikowania – dodaje historyk sportu. O meczach, pomimo braku odbiorników telewizyjnych wiedział każdy, a nawet jeśli ktoś zapomniał, to pewna osoba szybko mu przypominała. – Był w Lubinie taki Niemiec, wszyscy mówili na niego Paulus, który przed meczem nosił na kiju informację, że się odbędzie. Podbiegał do ludzi i krzyczał zamiast uwaga, to uwafa. Pokazywał poźniej na napis, na którym była zawarta data i godzina meczu –kończy prezes Lubińskiego Klubu Olimpijczyka.

 

 

 


POWIĄZANE ARTYKUŁY