Tylko 75 pracowników ZG Lubin wciąż należy do Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Miedziowego. Istniejący od marca Związek Zawodowy „Miedziowi” przekonał do siebie niemal dziesięciokrotnie więcej osób. Z zakładowych statystyk wynika, że nowa organizacja skupia już 682 członków.

Powstanie „Miedziowych” to pokłosie konfliktu, który rozgorzał w ZZPPM w lutym tego roku. W jego rezultacie szefowie zakładowych struktur w ZG Lubin zostali ze związku wydaleni, a krótko po tym zainicjowali powołanie nowej organizacji. Dziś należy do niej blisko siedemset osób, którym spodobały się hasła głoszone przez założycieli.
– Nie interesują nas układy ani to, kto kogo popiera. Nie bawimy się w politykę – twierdzi Marcin Braszczok, jeden z pierwszych „Miedziowych”. – Interweniujemy w codziennych sprawach, dotyczących na przykład czasu pracy, posiłków profilaktycznych. Zasiadamy w komisji mieszkaniowej i socjalnej. Pomagamy też emerytowanym pracownikom, bo niektórzy z nich też się do nas zapisali. Zgłaszają się do nas już koledzy z innych oddziałów, którzy też chcą założyć własne struktury pod szyldem „Miedziowych”.
Działacz podkreśla, że związek ustanowił niższe składki i wprowadził demokratyczne metody zarządzania: nie ma centrali, nie ma etatowych pracowników, a każdy oddział będzie – mimo wspólnej nazwy i logotypu – całkowicie autonomiczny.
Ryszard Zbrzyzny, przewodniczący ZZPPM przyznaje, że do tej organizacji należy mniej pracowników ZG Lubin, ale w rozważania na temat powodów ich odejścia nie chce wchodzić. – My robimy swoje, a oni niech się dalej bawią. Jeśli myślą, że zrobią tu rewolucję, to się mylą – twierdzi związkowiec. – Obawiam się, że pracownicy, którzy podjęli taką decyzję, mogą za jakiś czas mocno się zawieść. A jeśli ktoś nadal wskazuje na mnie jako osobę winną tej sytuacji, to odpowiem, że nigdy nie miałem zamiaru ubiegać się o stanowisko przewodniczącego związku na ZG Lubin.
Cały czas trwa śledztwo prokuratorskie wszczęte na podstawie zawiadomienia ZZPPM o możliwości popełnienia przestępstwa przez byłych członków zakładowego zarządu. Badane przez prokuraturę wątki dotyczą m.in. nieprawidłowości w dysponowaniu związkowymi funduszami. – To śledztwo się poszerza, bo prokurator zaangażował w nie policyjny wydział do spraw przestępczości gospodarczej – dodaje Ryszard Zbrzyzny.
Marcin Braszczok od chwili rozpoczęcia śledztwa odpowiada, że nie ma nic do ukrycia i chętnie przedstawi wszystkie informacje, jakimi dysponuje.
Niezależnie od wyników śledztwa, liczebność „Miedziowych” pozostaje faktem – związek jest na tyle duży, by zgodnie z przepisami mógł od 16 września uczestniczyć w następnych negocjacjach płacowych z zarządem KGHM.