Znany jest już raport końcowy NIK w sprawie LSI

26

galeria_1.JPGKilka tygodni temu Najwyższa Izba Kontroli Delegatura we Wrocławiu zakończyła kontrolę Lubińskiej Spółki Inwestycyjnej. W jej ocenie LSI niewłaściwie funkcjonuje i przyniosła gminie miejskiej Lubin straty na łączną sumę 4,5 mln złotych.

Lubińska Spółka Inwestycyjna powstała w 1996 roku z inicjatywy ówczesnych władz miasta, czyli prezydenta Tadeusza Maćkały i przedstawicieli rady miejskiej. Jej zadaniem było aktywne wspieranie rozwoju inicjatyw lokalnych poprzez czynne uczestnictwo w życiu gospodarczym miasta i regionu, prowadzenie inwestycji własnych i świadczenie wszechstronnej pomocy małym podmiotom gospodarczym. Od samego początku firma w każdy okresie rozliczeniowym wykazywała deficyt. W latach 1997-2003 spółka przyniosła straty w wysokości 6.152,8 tys. zł, w 2004 roku – 841,80 tys. zł, 2005 roku – 86,8 tys. zł, 2006 roku – 1.935,40 tys. zł, a w pierwszym półroczu 2007 – 130 tys. zł.

– Uważam, że należy zlikwidować spółkę – wyjaśnia Marek Bubnowski, przewodniczący rady miejskiej w Lubinie. – Wielokrotnie rozmawiałem ze starszymi kolegami, sprawującymi władzę w poprzednich kadencjach i wiem, że spółka powstała przede wszystkim w celu zabudowy rynku, odtworzenia wyglądu, który był przed II wojną światową i tuż po niej. Takie było założenie w tamtych latach. Przypomnę, że był to rok 1996, początki struktur samorządowych. Nie było wiadome, jak potoczy się układ wolnorynkowy. Rynek gospodarczy jakoś się tam rozwijał, natomiast rynek handlowy był dużo mniejszy. Bazowało się na małych sklepikach oraz bazarach zlokalizowanych w centrum. Dlatego chciano zabudować rynek tą przedwojenną zabudową. Dziś już wiadomo, że to nie ma racji bytu. Mamy wiele marketów, zaraz powstanie druga galeria. Natomiast rynek powinien być przede wszystkim ładny, niekoniecznie trzeba oczekiwać z niego zysków. Dlatego spółce LSI pozostaje jedna forma działalności, a mianowicie zarządzanie i utrzymanie targowiska. Uważam, że nie ma potrzeby dofinansowania tej spółki z budżetu. Wystarczy jedna lub dwie osoby z urzędu, które zajęłyby się prowadzeniem bazaru, a spółkę należy zlikwidować – dodaje przewodniczący.

Zdecydowanie odmienne spojrzenie ma na tę sprawę ma prezes Lubińskiej Spółki Inwestycyjnej.

– Lubińska Spółka Inwestycyjna jest firmą w 100 procentach należącą do gminy miejskiej Lubin i ma charakter społeczny – wyjaśnia Artur Dubiński, prezes LSI w Lubinie. – Zajmujemy się wynajmem nieruchomości, administrowaniem targowiskiem miejskim, prowadzeniem parkingów strzeżonych, zagospodarowaniem nieruchomości własnych i obcych, a przede wszystkim pomocą małym i średnim przedsiębiorcom, którzy prowadzą działalność w naszym mieście. Gdybyśmy zarządzali wyłącznie z myślą o zysku byłoby to niestety ze stratą i olbrzymim obciążeniem finansowym dla wszystkich drobnych przedsiębiorców – dodaje prezes.

Gmina Lubin chcąc ratować firmę, zdecydowała się na podniesienie jej kapitału na sumę 2 miliony 322 złotych oraz przekazała jej 10 hektarów gruntów. Spółka 80% tych terenów sprzedała, jednak nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów. W celu pokrycia narastających strat i zróżnicowaniu bilansu zarówno po stronie aktywów, jaki i pasywów, w roku 2005 obniżono kapitał spółki o 4.482,5 tys. zł. W praktyce oznaczało to stratę w tej wysokości poniesioną przez gminę miejską Lubin, jedynego udziałowca firmy.

Urzędnicy NIK w opublikowanym niedawno raporcie pokontrolnym wykazali wiele zastrzeżeń, co do działalności lubińskiej spółki. LSI właśnie ustosunkowała się do tego raportu.

– Przedstawiono nam trzy zalecenia dotyczące kontroli, jaką przeprowadził w spółce NIK. Z dwoma z nich się zgadzamy, jedno zakwestionowaliśmy – wyjaśnia Artur Dubiński, prezes Lubińskiej Spółki Inwestycyjnej.

Kontrolerzy NIK zarzucili LSI między innymi, że umowa z firmą Womak, z którą lubińska spółka miała wybudować w centrum miasta Galerię Rynek, jest niekorzystna i źle skonstruowana.

– Jeszcze przed zaleceniami NIK-u w tej sprawie, poprawiliśmy w umowie zapisy, które budziły wątpliwości – komentuje prezes Dubiński.

Władze miejskiej spółki zgadzają się także z drugim wnioskiem kontrolujących, dotyczącym procesu z firmą Frączak. Jak podkreśla prezes LSI, starają się go wypełnić.

– Stwierdzono, że firma, z która się procesujemy, zawyżyła nam wysokość kar umownych. My natomiast uważamy, że kary zostały niesłusznie naliczone i właśnie o to toczymy proces. Niemniej jednak na najbliższym posiedzeniu sądu złożymy wniosek o to, że firma się pomyliła przy liczeniu kar, ale nie możemy zmusić nikogo do tego, żeby zmienił treść pozwu – dodaje.

Jednak z trzecim zaleceniem pokontrolnym NIK-u miejska spółka już się nie zgadza i postanowiła je zakwestionować.

– Najwyższa Izba Kontroli twierdzi, że gmina nie powinna prowadzić działalności gospodarczej takiej jak prowadzi LSI. Natomiast my uważamy, że mamy takie prawo – stwierdza Dubiński, przywołując jednocześnie fakt, że spółka jest legalnie zarejestrowana w Krajowym Rejestrze Sądowym. – Sąd gospodarczy potwierdził, że możemy taką działalność prowadzić. Mieliśmy w tym czasie zmienianą umowę spółki i sąd również nie kwestionował nam przedmiotów naszej działalności. Mamy uchwałę rady miejskiej, która nie została uchylona przez wojewodę i jego służby, w związku z tym mamy argumenty na obronę swojego stanowiska i w tym punkcie nie podzielamy stanowiska Najwyższej Izby Kontroli i tutaj polemizujemy.

Teraz LSI czeka na odpowiedź NIK-u na swoje pismo.

WS, MRT


POWIĄZANE ARTYKUŁY