Wyrok w sprawie Beaty Grzelińskiej uchylony

32

Sąd Rejonowy w Lubinie ponownie rozpozna sprawę dotyczącą zranienia nożem w brzuch lubińskiego nauczyciela. To wtorkowa decyzja Sądu Okręgowego w Legnicy, który zbadał apelacje złożone zarówno przez głogowską prokuraturę, jak i oskarżoną o ten czyn dyrektorkę szkoły na tzw. zakręcie.

Do zdarzenia doszło w listopadzie 2011 roku w gabinecie dyrektorki lubińskiej szkoły Beaty Grzelińskiej. Kobieta od samego początku konsekwentnie zaprzecza, by raniła swego podwładnego. Jej zdaniem nauczyciel Wacław Gniewek sam się okaleczył.

Pierwszy wyrok w tej sprawie zapadł pięć miesięcy temu przed lubińskim sądem, który skazał oskarżoną na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata i 3 tysiące złotych grzywny. Ponadto zmienił kwalifikację prawną czynu. Zasądzona kara była o pół roku krótsza od żądanej przez prokuratura.

Podczas apelacji prokurator Bożena Ławrowska przekonywała, że sąd pierwszej instancji dopuścił się błędu w ustaleniach w zakresie zamiaru, z jakim działała oskarżona. – Okoliczności tego zdarzenia i rodzaj użytego narzędzia mogą spowodować ciężkie obrażenia ciała – dowodziła.

Podczas rozprawy obrona Beaty Grzelińskiej przedstawiła nową ekspertyzę, z której wynika, że… – Materiał dowodowy, którym dysponowali wszyscy biegli w tej sprawie, tak naprawdę nie pozwala na rozstrzygniecie czy obrażenia stwierdzone u Wacława Gniewka powstały w wyniku działania osoby trzeciej czy też mogły powstać w wyniku samouszkodzenia – argumentował mecenas Dariusz Niedźwiedź.

Po kilkuminutowej naradzie sąd zdecydował, że proces zacznie się od początku, co usatysfakcjonowało wszystkie strony. Sąd wziął pod uwagę nową ekspertyzę, którą – na wniosek obrony oskarżonej – wykonał niedawno Zakład Medycyny Sądowej w Krakowie.

Oskarżona Beata Grzelińska liczyła na uniewinnienie. W swej mowie zwróciła się z apelem do Wacława Gniewka: – Pan Wacław doskonale wie, że jestem niewinna. Że zrobił to wszystko po to, by odsunąć mnie od władzy. Być może, panie Wacławie, czas na to, by powziąć refleksję i przyznać się do tego, jak było naprawdę – mówiła była dyrektorka szkoły.

Wacław Gniewek podzielił się z sądem inną refleksją: – Zawsze mnie zastanawiała jedna rzecz. Czy gdybym nie odepchnął oskarżonej, czy nie miałbym więcej tych ciosów – oświadczył nauczyciel.

Zdaniem sądu odwoławczego, sprawa ta jest nietypowa. A skoro pojawiły się nowe możliwości oceny zdarzeń, do których doszło niemal pięć lat temu, należy z nich teraz skorzystać. Przewodniczący składu orzekającego Andrzej Środek powiedział wprost, że któraś ze stron nie mówi prawdy.


POWIĄZANE ARTYKUŁY