Nasza drużyna panczenistek wskoczyła w Soczi na podium stopień wyżej niż w Vancouver. Katarzyna Bachleda-Curuś, Luiza Złotkowska, Natalia Czerwonka (w półfinale) i Katarzyna Woźniak (w finale) najpierw pewnie pokonały Rosjanki, a następnie zdobyły srebrne medale po przegranej z Holandią, która była tu poza zasięgiem wszystkich.
W mixed zonie, aby porozmawiać z dziennikarzami, pojawiły się już z medalami na szyjach, i opowiadały jedna przez drugą.
– Nie było co kalkulować, trzeba było wygrać z Rosją, żeby zdobyć medal. To był najcięższy bieg, ale przecież wiedziałyśmy, po co tu przyjeżdżamy. I zrobiłyśmy to! – zaczęła Luiza Złotkowska. – Poza tym dla mnie bardzo ważne jest to, że tym razem mamy cztery medale, że wszystkie możemy się cieszyć.
W Vancouverbrązowego medalu nie dostała Czerwonka, która była rezerwową, ale ani razu nie wyjechała na lód. Dlatego teraz już rano w polskim obozie ustalono, że jeśli wygramy z Rosją walkę o pewne miejsce na podium, to w finale pojedzie Woźniak, żeby też dostała medal.
– To była decyzja całej drużyny – uzupełniła Katarzyna Bachleda-Curuś. – Kaśce byłoby przykro, gdyby stała tutaj bez medalu, miałyśmy tego przykład cztery lata temu. A może właśnie dzięki temu Natalia jest w tym miejscu, w jakim jest. Przez te lata wykonała ogrom pracy. I to w tej drużynie procentuje.
– Bardzo się cieszę, że mam ten medal i bardzo za to dziękuję dziewczynom, bo dwa pierwsze biegi pojechały wspaniale – powiedziała wzruszona Woźniak. – Wszystkie pracowałyśmy na ten medal przez cztery lata.
– Pokazujemy, że można odnosić sukcesy nawet bez hali. Dokopaliśmy takim potęgom jak Rosja, Niemcy, Norwegia, Stany Zjednoczone… Łatamy tym, co mamy. Z tego są medale, ale trzeba to zmienić – domagała się Bachleda-Curuś.
– Życzymy sobie chociaż trzy hale, czyli tyle ile medali! – zapalała się Natalia Czerwonka.
Ze srebrem i brązem drużyn oraz złotem Zbigniewa Bródki na 1500 m Polska zajęła drugie miejsce w klasyfikacji medalowej łyżwiarstwa szybkiego podczas igrzysk w Soczi.