– To, co zrobiła Natala, było wielkie! Dzięki niej wszystkie mogłyśmy stanąć na podium i odebrać medale – tak decyzję lubinianki komentuje jej koleżanka z drużyny Katarzyna Woźniak. Natalia Czerwonka jest dziś bohaterką. Cała Polska chwali ją za to, że zrezygnowała ze startu w finale i pozwoliła wystartować Katarzynie Woźniak. Tym samym wszystkie cztery panczenistki stanęły na podium i odebrały medale.
Nikt jak Natalia nie wie chyba co znaczy, gdy drużyna zdobywa medal, a ona jedna go nie dostaje. Bo była rezerwową i ani razu nie pojawiła się na torze. Taką gorycz lubinianka musiała przełknąć podczas olimpiady w Vancouver cztery lata temu. Ten sam scenariusz groził też Katarzynie Woźniak. Kiedy więc Polki awansowały w Soczi do finału i srebro miały już zagwarantowane, Natalia ustąpiła miejsca koleżance.
Lubinianka to jednak bardzo skromna dziewczyna. Podczas specjalnej konferencji w stolicy, którą zorganizowano dziś po powrocie panczenistek do kraju, 26-latka zapewniała, że to żaden wyczyn.
– To nie ja sama zdecydowała. To nie był tylko mój gest, ale całej drużyny – mówi skromnie. – Jesteśmy drużyną we cztery i chwała temu, że wszystkie cztery mamy te medale – dodaje.
– Od Vancouver cały czas starałyśmy się udowodnić, że stać nas na więcej. Do Soczi pojechałyśmy bronić swojej pozycji i obroniłyśmy ją. I ja w końcu mam swój upragniony medal – uśmiecha się nasza srebrna medalistka. – To wszystko dzięki naszej ciężkiej pracy i wspaniałym trenerom – podkreśla na koniec.