W internecie jesteśmy anonimowi. Przynajmniej tak nam się wydaje, często lubimy więc sobie pofolgować. Temu wytkniemy, że źle wygląda, tamtemu, że źle się zachował. W końcu nikt nie wie, kto siedzi przed komputerem. Okazuje się jednak, że niektórzy są na tym punkcie wyjątkowo przeczuleni. Ot, choćby wójt gminy wiejskiej Lubin Irena Rogowska. Choć osoba publiczna, to oceniać się nie pozwala. Ani dziennikarzom, ani wyborcom, czyli tym, którzy jej zaufali, zagłosowali i przekazali jej zarządzanie gminą. A dziś są niezadowoleni.
Wójt postanowiła działać od razu. Wynajęła kancelarię prawną z Warszawy – za pieniądze podatników oczywiście – i skierowała ją do naszej redakcji. A ta przysłała kilkunastronnicowy list, w którym żąda usunięcia wszystkich komentarzy, które pojawiły się na naszym portalu i „naruszają dobre imię wójt”. Jakich? To zwykle opinie internautów o sposobie rządzenia gminą przez Irenę Rogowską. Jedni pisali z czego są niezadowoleni, inni sugerowali, że powinna zrezygnować ze swojej funkcji. Były też takie, gdzie oceniano wygląd wójt, ale to wciąż czyjaś opinia.
Przykładem może być komentarz zamieszony w ubiegłym roku do tekstu o pomyśle przyłączenia gminy do Lubina. „Żadnego przyłączania! Po co do miasta. Niech się w końcu pani Rogowska weźmie do pracy, zrobi oświetlenie w wioskach, położy asfalt z krawężnikami i pooddaje ludziom kasę za wybudowanie mediów za swoje pieniądze! Do roboty” – pisał jeden z internautów.
Co jeśli redakcja komentarzy nie usunie? Pani wójt – poprzez prawników – skieruje sprawę do sądu i będzie żądała finansowego zadośćuczynienia.
Pisma w tej sprawie przyszły dwa. Nie zamierzaliśmy o tym pisać. Oczywistym jest bowiem, że osoba publiczna musi się liczyć z krytyką. Ale okazuje się, że Irena Rogowska swoją kancelarią straszy też inne media. Jak choćby lokalne radio, które również zdecydowało się sprawę upublicznić, by pokazać kuriozum sytuacji.
Przy okazji ostatniej konferencji, którą wójt zorganizowała z kolegami samorządowcami: Władysławem Bigusem z Rudnej oraz Andrzejem Holdenmajerem ze Ścinawy, zapytaliśmy pani wójt dlaczego nie wolno jej krytykować?
– Są pewne granice, nawet prywatności – odpowiada zdenerwowana. – Do mnie przysłano drona, na moją posesję. Filmowano mnie, czy zdjęcia robiono. Ktoś to zrobił. I teraz jak to traktować – czy to jest wtargnięcie? Czy wtargnięcie musi być osobiste czy może być przez te nowe technologie? Gdzieś jest granica tej prywatności, mojego wyglądu, to się staje niebezpieczne. Ja to zgłosiłam. Będę bronić siebie i mojej rodziny – podkreśla.
Innego zdania był za to jej kolega Władysław Bigus. Wójt Rudej z uśmiechem opowiada, że wygląda, jak wygląda i nic na to nie poradzi. A to, że jego działania będą oceniane, jest oczywiste. – My jako osoby publiczne musimy sobie zdawać sprawę, że będziemy przedmiotem oceny, krytyki, porównywania. Taka jest kolej rzeczy. Dziennikarze mają pewną swobodę, podobnie komentujący. Na mnie możecie państwo pisać co chcecie, ja się nie boję – żartuje.
– Ja reprezentuję mieszkańców i gminę i to podważa dobre imię gminy. I naprawdę będę tego bronić w każdy sposób, czy się pani to podoba, czy nie. Na obrażanie nigdy się nie zgodzę – podkreśla dobitnie Irena Rogowska.
I tylko jedno na koniec zastanawia – jak się ma obrona dobrego imienia mieszkańców do faktu, że tych samych mieszkańców – z Zimnej Wody – podała kilka lat temu do sądu. Wtedy także chodziło o krytykę, a dokładniej o to, że ośmielili się skrytykować szefową gminy, kiedy bronili likwidowanej biblioteki.
AKTUALIZACJA. Dziś, już po publikacji powyższego tekstu, otrzymaliśmy kolejne pisma z wynajętej przez gminę kancelarii. To „ostateczne przedsądowe wezwanie do usunięcia naruszeń”.