Włodarczyk: z Legią do trzech razy sztuka

16

Piotr Włodarczyk liczy, że w ligowym meczu przeciwko swojemu dawnemu klubowi strzeli gole, a jego zespół Zagłębie Lubin odniesie zwycięstwo. Z napastnikiem Miedziowych rozmawiała Polska Gazeta Wrocławska.

– Pamięta Pan swoją ostatnią bramkę strzeloną przy Łazienkowskiej?

Naturalnie, bo ukłułem mojego obecnego pracodawcę. Zdobyłem gola na 1:0, a że ważyły się wtedy losy mistrzostwa, tytuł oddalił się od Zagłębia. Jednak ostatecznie to goście wygrali 2:1. To był mój ostatni występ w barwach Legii w ekstraklasie.

– Pewnie wtedy Pan nie podejrzewał, że może pokrzyżować szyki swoim przyszłym kolegom. Gdyby Legia wygrała, to nie zagrałby Pan z Zagłębiem w eliminacjach Ligi Mistrzów.

To prawda. Ale wtedy nie było tematu przenosin do Zagłębia. Nie było nawet tematu mojego odejścia z Legii. Robiłem, co do mnie należało, i tyle. Jak widać, życie bywa przewrotne.

– Spędził Pan w Legii kilka ładnych lat. Czuje się Pan warszawiakiem?

Pochodzę z Wałbrzycha i to do tego miasta mam największy sentyment. Ale spędziłem w stolicy połowę kariery i ciężko mi nie lubić tego miasta. Do tego stopnia, że kupiłem tam mieszkanie, moje dziecko chodzi tam do przedszkola i po zakończeniu kariery na pewno na stałe zamieszkam właśnie w Warszawie.

– A może zakończy Pan karierę w Legii?

Kto wie? Jak już mówiłem, życie bywa przewrotne. Niczego nie można wykluczyć. Mam ogromny sentyment do Legii.

– Mimo tego, że potraktowała Pana nie fair?

Staram się nie rozstrząsać spraw z przeszłości. Było, minęło. Choć nadal nie wiem, dlaczego po porażce Legii ze Stalą Sanok to mnie zrobiono kozłem ofiarnym. Tak samo nikt mi nigdy nie powiedział wprost, dlaczego musiałem odejść po sezonie. To wszystko nie było miłe. Ale ja nie jestem pamiętliwy.

– W meczach ze swoimi byłymi drużynami piłkarze z reguły chcą coś udowodnić. Pan też?

Ja już nie muszę tego robić. Udowadniałem to przez te kilka lat gry w Warszawie. Dla mnie to normalne spotkanie, które oczywiście chcę wygrać. Bo z tego, co pamiętam, do tej pory grałem tylko dwa razy przeciwko Legii przy Łazienkowskiej – w barwach Ruchu i Widzewa. I dwukrotnie przegrywałem. Mam nadzieję, że w niedzielę powiedzenie "do trzech razy sztuka" stanie się faktem.

– I może to się udać. W końcu Legii wiosną gra zdecydowanie się nie układa.

Nie wiem, co się dzieje z Legią. Rzeczywiście, przechodzi kryzys. Ale jestem przekonany, że z niego wyjdzie, bo to dobra drużyna. Oby tylko nie w meczu z nami.

– Z kolei Zagłębie w tym roku prezentuje się coraz lepiej. Czemu nie graliście tak od początku sezonu? Ja to nazywam syndromem mistrzostwa. Dokładnie to samo przeżywałem już w Legii. Najpierw są duże oczekiwania, potem klapa w eliminacjach Ligi Mistrzów, to wszystko przekłada się na rozgrywki krajowe, i tak dalej, i tak dalej. Na szczęście, Zagłębie ma to już za sobą. Wierzę, że udowodnimy to także w Warszawie.

– Mówi coś Panu liczba 91?

Oczywiście, to ilość bramek strzelonych przez mnie w ekstraklasie

– Kiedy wstąpi Pan do wymarzonego klubu stu?

Nie spinam się na to jakoś szczególnie. Wielu już próbowało i w decydującym momencie się zacinali. Chcę grać jak najlepiej i wtedy to samo przyjdzie.

POLSKA Gazeta Wrocławska /Michał Mazur

Fot. 90minut.pl


POWIĄZANE ARTYKUŁY