Minął niecały rok odkąd wydali swój pierwszy singiel. Przez ten czas niesamowicie rozwinęli się muzycznie, zarówno indywidualnie oraz jako zespół. Rockowa kapela „Destiny” z Lubina właśnie wydała swój debiutancki album. Coś dla siebie powinni znaleźć na niej fani mocnego, wręcz punkrockowego brzmienia, ale też miłośnicy spokojnych, nastrojowych dźwięków.
Zespół „Destiny” tworzy grupa byłych i obecnych uczniów II Liceum Ogólnokształcącego w Lubinie: Dawid Opyrchał (gitara prowadząca), Tomasz Ratka (perkusja), Miłosz Abramczuk (gitara basowa) oraz Kamil Matuszewski (wokal, gitara rytmiczna). Ostatni z wymienionych w maju zdał maturę i zakończył już edukację szkolną.
Młodzi muzycy mają za sobą intensywny okres, jeżeli chodzi o twórczość. Po nagraniu pierwszego singla „Sleepless Nights” nie spoczęli na laurach, ale poszli za ciosem. Wkrótce bowiem ukazał się ich drugi kawałek, a sami rockmani coraz częściej zaczęli występować na scenie.
– Jako zespół rozwinęliśmy się wyraźnie. Głównie z powodu koncertów, które razem zagraliśmy – uważa Miłosz Abramczuk, gitarzysta zespołu, który rozmawiał z nami w imieniu całego zespołu. – Wystąpiliśmy na zlocie motocyklowym w Gwizdanowie na zakończenie wakacji, kilka razy graliśmy też w Ave Cezar w Lubinie – wylicza.
Artyści z pewnością na długo zapamiętają swój koncert w… Szczecinie, co jak dotąd jest ich najdalszym wspólnym wyjazdem.
– To był akurat zbieg przeróżnych, ale szczęśliwych dla nas okoliczności. W wielkim skrócie to po prostu szukali w Internecie supportu do zespołu Oya, zgłosiliśmy się i nas wybrali – wspomina Miłosz.
Równolegle rockmani mocno pracowali nad wydaniem swojej pierwszej płyty. Kilka dni temu udało im się spełnić to kolejne już muzyczne marzenie. Na debiutanckim albumie „Whizzkid” znalazło się osiem utworów. Są to zarówno kawałki punkrockowe, jak i utwory bardziej spokojnie, a nawet ballady.
– Zawarliśmy tam teksty opisujące naszą czwórkę, każdego z nas z osobna. Wszystko to, co nam w duszy gra, co czujemy i jakimi jesteśmy ludźmi. Przelaliśmy to na papier i teraz się to znalazło w albumie. Sama nazwa płyty, czyli whizzkid, oznacza szczęśliwe dziecko, które ma wszystkiego pod dostatkiem, dobrze się uczy, ale nie jest rozumiane przez społeczeństwo. Między innymi o tym też jest nasza twórczość – przyznaje gitarzysta.
Co ciekawe, wszystkie utwory na płycie są napisane po angielsku, co wcale nie było łatwe.
– Rzeczywiście czasem występowały trudności i pewne problemy z tłumaczeniami, bo przecież nie znamy całego słownictwa. Tu mogę tylko pochwalić naszą szkołę, bo mamy naprawdę bardzo dobrych nauczycieli, którzy zawsze chętnie nam pomagają, gdy mamy z czymś kłopot – dodaje.
Płytę nagrali w Miłkowicach w studiu Łukasza Parlickiego, któremu serdecznie dziękują za okazaną pomoc. Sam krążek w liczbie 500 egzemplarzy wydało natomiast wydawnictwo Czerwone Miasto z Legnicy. Tu z kolei pomagał im pan Paweł Jurczyk, który wraz z Legnickim Centrum Kultury zasponsorował muzykom połowę potrzebnej sumy. Resztę kwoty dozbierali sami.
Album „Whizzkid” dostępny jest też w Internecie (w serwisach Youtube i Spotify), natomiast więcej informacji na temat działalności zespołu można znaleźć na ich Facebooku oraz Instargramie.
– Może to jest dziwne, ale prawie nie spotykamy się z hejtem. Oczywiście pojawiają się pojedyncze komentarze, że np. bas jest nierówny czy coś takiego, ale jednak większości podoba się to, jak gramy – zauważa Miłosz Abramczuk.
Fot. Archiwum zespołu