W lipcu w DKF-ie

66

Miedzy innymi filmy „Królestwo zwierząt” czy „Eureka” będzie można obejrzeć w lipcowym cyklu DKF w lubińskim kinie Muza.

Seanse jak zwykle będą się odbywać w każdą środę o godz. 19. Bilet na jedną projekcję kosztują 19 zł, a miesięczny karnet na wszystkie – 64 zł.

W lipcu wyświetlone zostaną filmy: „Królestwo zwierząt” (3 lipca), „Jutro będzie nasze” (10 lipca), „Do granic” (17 lipca), „Eureka” (24 lipca) i „Goya. Śladami mistrza” (31 lipca).

Szczegółowy repertuar można znaleźć na stronie ckmuza.eu.

O filmach:

„Królestwo zwierząt”

W niedalekiej przyszłości przez ludzką populację przetacza się epidemia niewyjaśnionych mutacji genetycznych. Za ich sprawą niektórzy jej przedstawiciele zaczynają coraz bardziej upodabniać się swoim wyglądem i zachowaniem do zwierząt. Te obdarzone nadludzkimi umiejętnościami hybrydy uznawane są jednak za zagrożenie i izolowane w specjalnych ośrodkach. Jedną z osób dotkniętych taką mutacją jest Lena – żona François (Romain Duris). Na wieść o wypadku konwoju w dzikiej części lasu i ucieczce transportowanych w nim hybryd, mężczyzna wspólnie ze swoim 16-letnim synem Emilem wyrusza na desperackie poszukiwanie swojej partnerki. Będzie to wyzwanie zarówno dla ojcowskiej relacji François ze swoim dzieckiem jak również dla całej trójki jako rodziny. Czeka ich prawdziwe emocjonalne trzęsienie ziemi, które wystawi wszystkich na próbę.

„Jutro będzie nasze”

„Nawet na służącą się nie nadajesz!”, mówi do Delii jej mąż, jedną ręką zabierając jej wypłatę, a drugą wymierzając siarczysty policzek. Nieśmieszne? A może jednak dobrze się będziecie bawić w tym (nie)miłym towarzystwie? „Jutro będzie nasze” – mocny, a jednocześnie zabawny i pełen emocji kobiecy głos, który stał się jednym z największych przebojów kinowych we Włoszech, wyprzedzając w tamtejszym box office nawet „Barbie” Grety Gerwig i „Oppenheimera” Christophera Nolana. Jest to zasługą między innymi jednego z najbardziej zaskakujących – i jednocześnie satysfakcjonujących – zakończeń filmowych ostatnich lat. „Jutro będzie nasze” to debiut komiczki i aktorki Paoli Cortellesi, która, podążając śladem Phoebe Waller-Bridge („Fleabag”), zagrała w nim także główną rolę. Z Delią może utożsamić się każda z nas, bo i my dokonujemy na co dzień rzeczy niemożliwych – ogarniamy dom i pracę, dzieci i starszych członków rodziny, łagodzimy złe humory męża albo emocje nastoletniej córki. Delia urabia sobie ręce po łokcie, a w zamian dostaje tylko kolejne razy, pretensje i fochy. Jest również przekonana, że szykującą się do zamążpójścia córkę czeka podobny los. Jednak pewnego dnia przychodzi do niej list, który prowokuje ją do buntu i skłania do zaskakująco śmiałych czynów, których nikt się nie spodziewa po gospodyni domowej. „Jutro będzie nasze” emanuje duchem zmiany, wiarą w siłę kobiet i kobiecą solidarność. Jest też odą na cześć pięknych, acz burzliwych relacji matek z córkami. Ten włoski przebój rozgrywa się w podnoszącym się z kryzysu powojennym Rzymie i nawiązuje do dzieł neorealizmu, w szlachetną tradycję wkłada jednak współczesne treści. Bo „Jutro będzie nasze” mówi o zbiorowym przebudzeniu, o kobietach, które jako pierwsze odważyły się przeciwstawić dziedzictwu przemocy. Przeplatający śmiech i łzy, wprost dotykający bolesnych doświadczeń, a przy tym lekki jak rzymskie wakacje film Cortellesi dowodzi, że przyszłość leży – dosłownie – w naszych rękach. Czy od czasów naszych babek coś dla siebie wywalczyłyśmy? Tak, i lepiej mocno tego pilnujmy, mówi reżyserka. Film Cortellesi w rytm włoskich ballad prowadzi nas przez współczucie, wściekłość, śmiech i wzruszenie, zarówno stawiając nas przed brutalną prawdą, jak i dając nieskończone pokłady nadziei.

„Do granic”

Hiszpański thriller psychologiczny, który zamyka się w zaledwie 77 minutach i niemal w całości rozgrywa się w jednej przestrzeni, a mimo to nie można oderwać od niego oczu. Ten festiwalowy przebój zdobył niemal 30 nagród na całym świecie. Diego i Elena chcą rozpocząć nowe życie w USA. Dopilnowali wszelkich formalności, jednak zostają zatrzymani na nowojorskim lotnisku. Prowadzone przez służby migracyjne przesłuchanie stawia pod znakiem zapytania nie tylko powody, dla których chcą zamieszkać w USA, ale także ich relację. Ile tak naprawdę wiedzą o sobie? Ile sekretów wytrzyma ich związek? Jak szybko można stracić zaufanie do najbliższej osoby? „Do granic” stawia niewygodne pytania, mnoży wątpliwości, zasiewa ziarno niepokoju i rozciąga wokół bohaterów misterną sieć podejrzeń. Ten rozegrany w klaustrofobicznej atmosferze film, w którym liczy się każde drgnięcie powieki i każda kropelka potu, przypomina inne minimalistyczne i bezbłędnie wyreżyserowane produkcje, takie jak „Winni” i „Locke”.

„Eureka”

Argentyńczyk Lisandro Alonso płynnie przemieszcza się pomiędzy kilkoma epokami, gatunkami i konwencjami. Czarno-biały western (z Chiarą Mastroianni i Viggo Mortensenem w obsadzie), przypominający „Miasteczko Twin Peaks” lub najnowszy sezon „Detektywa”, skąpany w czerwono-niebieskich światłach radiowozu współczesny kryminał, którego akcja rozgrywa się w rezerwacie Indian w Dakocie, i wreszcie zanurzona w latach 70. przypowieść o winie, karze i gorączce złota w amazońskiej dżungli. „Eureka” skupia się na kwestii reprezentacji. Jej bohaterowie, rdzenni mieszkańcy obu Ameryk, zamknięci są w narzuconych im ramach, a ucieczką przed przesądzonym przez kolonizację (także artystyczną) losem jest nieustanny ruch, przemieszczenie w stronę tego, co nieuchwytne, radykalna przemiana.

„Goya. Śladami mistrza”

Sekrety łączących brutalność i delikatność świata, jego przepych i nędzę; będących zapisem wewnętrznych zmagań obrazów, rozszyfrowuje dla nas francuski scenarzysta, pisarz i dramaturg Jean-Claude Carrière. „Każdy znajdzie tu coś, co go uspokoi albo przestraszy, zaskoczy lub pocieszy” – mówi o zachwycającym malarstwie Goi. „Goya. Śladami mistrza” to przewodnik po najważniejszych dla malarza miejscach (jak rodzinny dom w maleńkim Fuendetodos), kluczowych wydarzeniach z jego życia i najwspanialszych dziełach. Carrière błyskotliwie i ze swadą opowiada o zamiłowaniu Goi do malowania kobiecych stóp, rozwiązuje zagadkę tajemniczych gestów, tłumaczy, jak choroby i utrata słuchu wprowadziły czerń na płótna mistrza. Carrière był od lat zafascynowany malarstwem Goi, a swój podziw dzielił z innym wielkim Hiszpanem, Luisem Buñuelem, z którym przyjaźnił się i współpracował. Duch tego ostatniego stale towarzyszy mu w tej wędrówce. Zarejestrowana w dokumencie „Goya. Śladami mistrza” wyprawa okazała się być szczególną, bo ostatnią podróżą Jean-Claude’a Carrière. Pisarz zmarł przed ukończeniem prac nad filmem, który tym samym stał się hołdem także dla niego.


POWIĄZANE ARTYKUŁY