Udana jesień rezerw

17

buczek.jpgAdam Buczek w lipcu objął drugi zespół, który stanowi bezpośrednie zaplecze kadry pierwszej drużyny. Po rundzie jesiennej jego podopieczni zajmują trzecie miejsce w tabeli trzeciej ligi, w zespole zadebiutowało kilku juniorów, którzy pokazali się z bardzo dobrej strony. To właśnie na młodych piłkarzy chce stawiać trener.

Jaka była runda jesienna dla Twojej drużyny?

Adam Buczek: -Na pewno przed sezonem była wielka niewiadoma. Nie wiedzieliśmy jak ta liga będzie wyglądała. Wiedzieliśmy, że kilka zespołów, głównie te z Górnego Śląska, będzie mocnych. Pierwsze mecze tak naprawdę to pokazały, bo po ciężkim spotkaniu w Głogowie, łatwej przeprawie z Promieniem Żary, przyszła konfrontacja w Wulkanem. Wrocławianie obnażyli nasze braki, przegraliśmy 0:3, można się tłumaczyć, że od siódmej minuty graliśmy w dziesięciu. Mimo wszystko zespół Wulkanu nad nami przeważał. Po tym spotkaniu wiedzieliśmy, że może nie być tak łatwo, jak się na początku wydawało. Graliśmy różnie, bo schodzący z pierwszego zespołu piłkarze, jak Getinger, Węska czy Zagdański, rozegrali niewiele spotkań w seniorach. Przyszło takie spotkanie w Oławie, jedno ze słabszych, gdzie zremisowaliśmy. W Ząbkowicach, mimo dobrej gry, przegraliśmy 0:2. Reasumując, jesień w naszym wykonaniu była udana.

Trzecie miejsce, pięć punktów straty do lidera. Pozostaje niedosyt?

– Mówi się, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Zespołu rezerw nie ocenia się przez pryzmat miejsca, chociaż to też jest wykładnik pracy. Wynik daje poczucie, że idziemy w dobrym kierunku, chłopcy z chęcią podchodzą do treningu, atmosfera jest dobra. To miejsce cieszy, niedosyt pozostawił taki mecz w Oleśnicy. Gdyby ktoś miesiąc temu powiedział, że tam zremisujemy, informację przyjąłbym z uśmiechem. A okazało się, że mogliśmy spokojnie wygrać, bo Pogoń przechodzi kryzys. Punkt w Oleśnicy, to nie był zły wynik, a planowo wygraliśmy ostatnie spotkanie. A patrząc na stratę do lidera, to można być zadowolonym, bo jesteśmy na „pudle”.

Wprowadzisz do drużyny juniorów, chłopców z którymi miałeś już okazję pracować. Ich gra to dla Ciebie pozytywne zaskoczenie, czy spodziewałeś się, że sobie poradzą?

– To była pewna niewiadoma. Ja wiedziałem, że oni mają potencjał. To, że oni posiadają takie umiejętności, jest zasługą wielu trenerów, którzy pracują w naszym klubie. To wykładnik wspólnej pracy, jaką wykonujemy z tymi chłopcami. Młodzi piłkarze stale czynią postępy i choć w tej trzeciej lidze zdarzały się im mecze słabsze, to wiąże się z ich wiekiem. Ci, którzy zagrali w większości spotkań, zrobili krok d przodu.

Który z nich się najbardziej rozwinął?

– To uzależnione było od pozycji na boisku. Bo często z kadry pierwszego zespołu schodzili zawodnicy. Grał u nas Węska, Zapaśnik, Zagdański, a ci którzy trenowali u nas, np. Szymon Skrzypczak czy Arek Woźniak, mieli mniej możliwości na grę. Najwięcej meczów w podstawowym składzie rozegrali: Michał Markowski i Paweł Oleksy. Jeżeli miałbym kogoś pochwalić, to byłby to Paweł Oleksy. Jest to chłopak lewonożny, a takich w Polsce brakuje. On doskonale radzi sobie w destrukcji i radzi sobie w ofensywie. Idzie w bardzo dobrym kierunku. To oczywiście moje zdanie.

A jak bardzo Ty się zmieniłeś, od kiedy przejąłeś drugi zespół?

– To kolejne doświadczenie w moim życiu. Po pracy z juniorami młodszymi i starszymi, przyszła druga drużyna. Jedno co się zmieniło, teraz mam kontakt z piłkarzami z pierwszego zespołu. To jest największe wyzwanie, pracować z ludźmi, którzy zdobywali mistrzostwo Polski. Teraz z nimi pracuję i przekazuję im swoje wskazówki. Co mnie cieszy, te wskazówki były przez nich pozytywnie odbierane i respektowane. W większości spotkań nie miałem do nich zastrzeżeń.

A ciężko było zmobilizować Michała Chałbińskiego de realizacji tych założeń i pracy na treningach?

– Nie, nie było żadnych trudności.

A w trakcie meczu zdarzało Ci się krzyknąć na starszych zawodników?

– Emocje zawsze towarzyszą mi, kiedy stoję przy linii. Czasami krzyknę nawet na młodych zawodników, ale też nie przesadzam. A w stronę starszych zawodników pewnie też skierowałem kilka mocniejszych słów, ale więcej informacji staram się przekazywać w szatni. Podnoszę głos, ale tylko po to, żeby to zostało lepiej odebrane. W czasie meczu jeden odbierze krytykę tak, a inny zupełnie inaczej. Trzeba to więc wypośrodkować.

A włącza Ci się czasem hamulec, jeśli masz skrytykować takiego „Chałbika”?

– Jeżeli chodzi o Michała, to został do nas zesłany z pierwszej drużyny, początek w jego wykonaniu nie był, nie był najlepszy. Zawodnik z pierwszej ligi prezentuje wyższy poziom, ale to oczywiście było spowodowane tym, że Michał z powodu kontuzji opuścił cały sezon przygotowawczy. Przyznam, że z Michałem nie miałem problemów, nie myślałem, też, że jak go wpuszczę to on wygra mi całe spotkanie. Jeżeli miałem jakieś uwagi, to przekazywałem je w sposób partnerki.

Podsumowywałeś już rundę z prezesem?

– Nie, nie było jeszcze takiego spotkania.

A czego się spodziewasz, gdy dojdzie do rozmowy?

– Jeżeli się spotkamy, to zapewne prezes będzie chciał usłyszeć ode mnie, którzy zawodnicy są perspektywiczni, pod kątem pierwszego zespołu. Bo jak rozmawialiśmy przed startem rozgrywek, to sternik klubu zapewniał, że nie oczekuje wyniku, ale by piłkarze przechodzili coraz wyżej.

Mówisz o tych najzdolniejszych. A których ze swoich podopiecznych odesłałbyś już do pierwszego zespołu?

– To będzie rozmowa między mną, prezesem i pierwszym trenerem. Jeżeli miałbym już kogoś polecić, to wolę by ci panowie dowiedzieli się tego ode mnie, a nie z prasy.

A ilu zawodników mógłbyś polecić?

– Na dziś do szerokiej kadry można włączyć spokojnie pięciu zawodników.

A ilu z nich ma szansę na stałe zagościć w kadrze pierwszego zespołu?

– Po cichu liczę, że dwie osoby na stałe dołączą do kadry. Umiejętności, które prezentują, są głównym argumentem przemawiającym za tym, żeby je przenieść.

Jakie to były dla Ciebie miesiące, bardzo udane?

– To był udany czas. To pół roku, które przepracowałem z drugą drużyną odbieram cały czas, jako pozytyw. Byłem cały czas blisko pierwszej drużyny, blisko trenerów Fornalka i Fedoruka, mogłem liczyć na ich rady i podglądać ich treningi. Jak kiedyś już powiedziałem, od każdego szkoleniowca staram się wyciągnąć coś dobrego. Okres, w którym pracował tutaj Rafał Ulatowski, Darek Fornalak czy Adam Fedoruk, nie był dla mnie stracony. Dostrzegam same plusy.

Ani razu nie chciałeś zrezygnować z prowadzenia drugiej drużyny?

– Nie.

Mówiłeś, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, to jak daleko sięgają Twoje ambicje?

– Każdy ma swoje plany, cele. Zobaczymy jak wszystko się potoczy i ułoży. Robię to, co do mnie należy, mam nadzieję, że jest to oceniane dobrze. Chyba nikt nie może mi zarzucić, że jest inaczej.

Nie za skromnie do tego podchodzisz, nie jesteś zbyt grzeczny?

– Uważam, że nie, twardo stąpam po ziemi. Chyba nie jestem zbyt grzeczny.

Trener Smuda uważa, że szkoleniowiec czasem powinien nie przebierać w środkach.

– Tak powiedział trener Smuda, a według mnie trzeba być konsekwentnym i nie rzucać słów na wiatr. Takie jest zdanie trenera Smudy, ja uważam, że są sytuacje, kiedy trzeba rozmawiać z ludźmi, bo ma się 24 piłkarzy pod sobą i trzeba ich traktować z należnym szacunkiem.

Jak daleko wybiegają Twoje plany na przyszłość?

– Na dziś moje plany wybiegają do 5 grudnia, kiedy będę bronił moją pracę na pierwszą klasę trenerską. Mam nadzieję, że ją obronię u trenera Paluszka. To mój najbliższy plan.

Nie myślisz o pracy w pierwszej lidze, albo w ekstraklasie?

– Wybrałem ten kierunek, więc takie myśli przebiegają przez głowę. Teraz pracuję z drugą drużyną, mam grupę ludzi, którzy chcą coś osiągnąć, a ja chcę im w tym pomóc.

Twoja kariera trenera układa się dość modelowo. Trener Juniorów, szkoleniowiec drugiej drużyny, więc kolejny awans to praca z pierwszym zespołem. Kiedy to nastąpi?

– Przejmowałem juniorów młodszych dość nieoczekiwanie, wiedziałem, że przejmę starszych. Drugi zespół przejąłem znowu dość nieoczekiwanie, więc zobaczymy, co przyniesie życie (śmiech).

A wahałeś się, czy podjąć pracę z drugim zespołem?

– Pojawiły się jakieś myśli, na podjęcie decyzji miałem dwa dni, zdecydowałem się i nie żałuję. To była dobra decyzja. Zdawałem sobie sprawę, że to nie jest tak wielkie wyzwanie, że miałbym sobie nie poradzić.

A postrzegałeś to jako przełomowy krok w swojej karierze szkoleniowej?

– Raczej nie.

Najtrudniejsza decyzja?

– Co chwilę, trudne decyzje pojawiają się przed meczem. Ci chłopcy prezentują czasami podobny poziom, a trzeba z nich wybrać meczową kadrę. Jeden gra, drugi nie.

Rozmawiasz wtedy z piłkarzami?

– Czasami tak, a czasami nie jest to konieczne. Nieraz musza się z tym pogodzić, to też jest pewna nauka, bo jeśli trafią na trenera, który tego nie robi, to będzie im ciężko. Muszą być przygotowani też na taką wersję.

Jest ktoś taki, kogo można nazwać pupilkiem trenera Buczka?

– Nie mam pupilków, lubię zawodników, którzy na treningu wykonują ciężką pracę, robią to na sto procent. To nie są pupile, uważam, że na nich warto stawiać, bo mają charakter i będą trenować, obojętnie, co by się działo.

Jakie masz wyobrażenie rundy wiosennej?

– Teraz wszystko będzie zależało od tego, jak będzie wyglądało to z zawodnikami z kadry pierwszego zespołu. Kto zostanie wypożyczony, kogo zatrzymają. Do drużyny dojdą kolejni młodzi piłkarze, to będą zawodnicy z naszego klubu, a decyzje zostaną podjęte na początku grudnia. Nie będę tej rundy postrzegał w kategoriach cięższa/lżejsza od poprzedniej. Chcę przepracować tak okres przygotowawczy, żeby podnieść umiejętności chłopców. Zależy mi na tym, żeby oni umieli zachować się na różnych pozycjach, nie tylko na tych, do których są przypisani. Obojętnie gdzie znajdą się na boisku, będą potrafili wyjść z danej sytuacji z korzyścią dla zespołu. Chcę także polepszyć ich motorykę.

Dwukrotnie doprowadziłeś drużyny juniorów do ścisłego finału mistrzostw Polski – ogromny sukces. Tam zajęliście czwarte miejsca, co uznawane było za porażkę. Teraz może być tak, że macie za sobą świetną rundę jesienną, ale wiosna niesie za sobą większą odpowiedzialność i możecie wypaść gorzej. To wtedy też może być odbierane w kategoriach porażki. Nie boisz się tego?

– Jest takie zagrożenie, w zależności, jak wszystko będzie się układało, mam tu też na myśli współpracę z trenerem pierwszego zespołu, to jak on będzie widział drugą drużynę. Kto według niego powinien w niej grać. Dla mnie powinno wyglądać tak samo, chcę stawiać na tych młodych zawodników, niech się ogrywają. Dojdą zawodnicy z szerokiej kadry pierwszego zespołu. Ostatni swój pierwszy mecz w trzeciej lidze rozegrali Ariel Famulski i Damian Dąbrowski a na  ich grę przyjemnie było patrzeć.

ZYG

Foto: Zagłebie Lubin S.A.


POWIĄZANE ARTYKUŁY