Te zmiany to „śmierć i cierpienie zwierząt”

3387

– Jeżeli te przepisy zaczną obowiązywać to nie będziemy jeździli po żywe zwierzęta, tylko po zwłoki – twierdzi Konrad Kuźmiński, prezes Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt. Aktywista odniósł się tym samym do zmian szykowanych w ustawie o ochronie zwierząt. W myśl nowych regulacji odbieranie zwierząt prywatnym właścicielom, którzy je krzywdzą, ma być o wiele trudniejsze niż dotychczas. 

Gdy zapytać posłów o stosunek do zwierząt, to w ławach sejmowych zasiadają niemal wyłącznie żarliwi obrońcy ich praw. Gdy zaś przychodzi do tworzenia prawa na rzecz zwierząt, jest już dużo gorzej. Dziś maltretowane czy głodzone zwierzę może interwencyjnie odebrać właścicielowi przedstawiciel organizacji pozarządowej. W 80 procentach takie decyzje zatwierdzały samorządy. Zmiany w ustawie o ochronie zwierząt pozwalałyby na odebranie zwierzęcia tylko po uzyskaniu opinii powiatowego lekarza weterynarii.

Zmiany zaproponował Parlamentarny Zespół ds. Ochrony Zwierząt, Praw Właścicieli Zwierząt oraz Rozwoju Polskiego Rolnictwa, któremu przewodniczy poseł Jarosław Sachajko z Kukiz’15. Co ciekawe w obradach zespołu uczestniczą także osoby prawomocnie skazane za znęcanie się nad zwierzętami, czemu nie zaprzecza sam przewodniczący. – Te osoby były skazane za to, ale nie miały odebranych praw obywatelskich. Chociażby przez własny doświadczenie mogą coś doradzić – uważa Sachajko.

Projekt „Lex Szachajko”, bo tym terminem określa się szykowaną nowelizację, jest mocno krytykowany przez organizacje pozarządowe. – Te zmiany to śmierć i cierpienie zwierząt. Jeżeli zaczną obowiązywać to nie będziemy jeździli po żywe zwierzęta, tylko po zwłoki – twierdzi Konrad Kuźmiński, prezes Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt.

Konrad Kuźmiński, prezes Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt

Zdaniem aktywisty nowe przepisy wprowadzają nadmierny formalizm, który w praktyce ma zablokować możliwość odbierania zwierząt ich oprawcom. – Ten projekt nie zakłada zmian systemowych. To jest pic na wodę, fotomontaż. Chodzi o to, żeby utrudnić karanie rolników i hodowców ferm futerkowych, a to właśnie u nich jest najwięcej patologii, gdy idzie o przetrzymywanie zwierząt – dodaje.

Kuźmiński odniósł się również do nadużyć związanych z odbieraniem zwierząt przez organizacje pozarządowe, co jest częstym argumentem podnoszonym przez zwolenników zmian w prawie: – W minionym roku za takie nadużycia w Polsce skazano jedną osobę, natomiast za znęcanie się nad zwierzętami skazuje się średnio 500 osób rocznie.

Dodajmy, że organizacje pozarządowe interwencyjnie ze złych warunków uwalniały co najmniej kilkanaście tysięcy zwierząt rocznie, czyli ponad 90 procent wszystkich tego typu interwencji. DIOZ, chcąc nie dopuścić do wejścia w życie zmian w ustawie o ochronie zwierząt, przygotował petycję w tej sprawie.

Poproszona o komentarz w tej sprawie Wiesława Bober, powiatowy lekarz weterynarii w Lubinie, nie zauważa natomiast nic złego w przygotowywanych zmianach.

– Nie widzę tu żadnego problemu. Na naszym terenie takich interwencji jest bardzo mało, kilka może kilkanaście w ciągu roku. Na wszystkie nieprawidłowości staramy się reagować na bieżąco. Nie bagatelizujemy żadnych sygnałów, które do nas dochodzą – uważa weterynarz.

– Jeżeli jest taka możliwość, to w pierwszej kolejności staramy się zobowiązać właściciela zwierzęcia do poprawy warunków dobrostanu zwierząt. Jeśli nasze działania nie przynoszą oczekiwanych rezultatów, wówczas piszemy wniosek do urzędu gminy lub urzędu miejskiego o odebranie zwierzęcia. Taki przypadek mieliśmy niedawno w gminie Rudna, gdzie starszej kobiecie, która zresztą sama wymagała opieki, zostały odebrane psy – dodaje Wiesława Bober.

Fot. DIOZ via Facebook


POWIĄZANE ARTYKUŁY