Wszędzie leżały śmieci. Na stołach i ławkach, ktoś porozrzucał resztki jedzenia i rozlał keczup. Tak wyglądał po poprzednim weekendzie teren w pobliżu lotniska, gdzie w ciepłe dni wypoczywają i grillują lubinianie. – Syf, syf i jeszcze raz syf. Impreza imprezą, ale sprzątać po sobie należy. No tak, ale tam ciemno, więc policja i straż miejska boją się jechać. Tylko widać ich w dzień i późnym popołudniem, gdy spędzają tam czas rodziny z dziećmi. Robi się ciemno i zaczynają libacje, które kończą się jak kończą i widać na zdjęciach – napisał w mailu do naszej redakcji Czytelnik, wysyłając fotografie.
Teren, o którym mowa, z ławkami, stołami, miejscami do grillowania i huśtawkami, podlega miastu. Gdy robi się ciepło, odpoczywa tam wiele osób. Mimo że są tam kosze na śmieci, ludzie jak to ludzie pozostawiają po sobie nieporządek. Jednak jak zapewnia rzecznik prezydenta Lubina Jacek Mamiński, takiego bałaganu jeszcze w tym miejscu nie było. – MPO na zlecenie miasta sprząta tam po każdym weekendzie – mówi Mamiński. – Nie mamy jakiegoś szczególnego problemu z tym terenem. Takiego bałaganu, jak na przysłanych nam zdjęciach, jeszcze tam nie widzieliśmy – dodaje.
Lubińska policja też nie odnotowuje szczególnie zwiększonej liczby interwencji w tym miejscu. Jeśli odbywają się tam w nocy imprezy, hałasujący imprezowicze nikomu nie przeszkadzają, więc nikt też nie wzywa stróżów prawa.
Oczywiście każdy powinien po sobie posprzątać, ale wiadomo, jak wygląda to w praktyce. Zaś służby miejskie przyjeżdżają tam dopiero po weekendzie.
– Rozumiem, że była sobota i imprezy się tam obywają, ale na litość boską, niedziela, godzina 14, a tam jak by było śmietnisko… – denerwuje się lubinianin.