Streffa Fight Team: Geneza powstania cz.2

317

Prezentujemy państwu drugą część wywiadu z Tomaszem Pilarze, z którym rozmawialiśmy na temat idei powstania klubu sztuk walki Streffa Fight Team. Poprzednio zakończyliśmy rozmowę na temat przeszłości wojownika w Klubie Koreańskiej Sztuki Walki z Lubina, a także o momencie powstania klubu MMA.

Marcin Held i Tomek Pilarz

Chyba już zaczynam rozumieć skąd brak czasu, jako przyczyna powstania klubu.

Tomasz Pilarz: Byłem w tym szczęśliwym położeniu, że dom budowałem od razu z częścią przeznaczoną na treningi. Co prawda planowaliśmy z żoną zajęcia fitness i jogi, ale znalazło się też miejsce na trening sportów walki. Początkowo dwa, potem trzy razy w tygodniu. Godziny treningów dostosowane do możliwości ludzi w podobnej do mojej sytuacji rodzinnej. Zaczynaliśmy o 21, jeden dzień nawet o 21.30.

Treningi dla „nocnych Marków”

Tomasz Pilarz: Dla ludzi, którzy nie mogli trenować wcześniej. Choć trenowały z nami też osoby nie będące w takiej sytuacji. Co ciekawe, nie robiliśmy zapisów, treningi były w gronie znajomych. Co jakiś czas ktoś przyprowadził kolejna osobę i tak to szło. Ruszaliśmy się wspólnie dla zdrowia i zabawy, nie było w tym  pomysłu na tworzenie klubu czy starty w zawodach.

Rozumiem potrzebę trenowania, nadal jednak nie wiem skąd pomysł na MMA? 

Tomasz Pilarz: Osoby, które spotykały się na naszych treningach wywodziły się z różnych sztuk walki, szukaliśmy formy treningu pasującej wszystkim. To był czas, kiedy o MMA zaczynało być coraz głośniej. Ciekawiło nas to, idea łączenia różnych płaszczyzn walki. Uzbierałem zaskórniaki, kupiłem pierwszą matę na podłogę, na parkiecie ciężko jest ćwiczyć niektóre elementy. Nadal trenowaliśmy tylko dla siebie, badaliśmy jednak nowe obszary sportów walki. Wciągały nas one coraz bardziej. Przy okazji zajęcia fitness  nie przyjęły się w stopniu w jakim chcielibyśmy z żoną, żeby były. Zrobiło się miejsce na kolejne treningi. Ciągle uczyliśmy się nowych rzeczy, szukaliśmy wiedzy. W pewnym momencie wynajął od nas salę trener z Legnicy i zaczął tworzyć grupę – reklamował się jako trener MMA. Nie chcę się rozwodzić nad całą sytuacją, podsumuję to tylko tak, że po kilku miesiącach prowadzenia przez niego zajęć została grupa wystawionych do wiatru ćwiczących i niezapłacony rachunek za wynajem sali.

Trener zniknął?

Tomasz Pilarz: Jak ninja. Mniejsza jednak z nim. Efektem tego wszystkiego była grupa osób, które złapały już bakcyla MMA, nie miały jednak gdzie trenować. Dowiedziały się one o naszych zajęciach (w końcu była to ta sama sala) i zaczęły pojawiać się u nas. W pewnym momencie zorientowałem się, że jest nas już tylu, że nie ma mowy o dotychczasowym podejściu do treningów, jako do czystej zabawy.

Liczba chętnych wymusiła sformalizowanie przedsięwzięcia?

Tomasz Pilarz: Ich liczba i chęć do treningów. Trafiły do nas różne osoby, zarówno takie, które nie trenowały wcześniej nic, jak również trenujące wcześniej inne sporty walki. Przyszło kilku chłopaków trenujących wcześniej MMA w klubach poza naszym miastem. Trzeba było nadać temu jakiś kształt i cel.

Trzecia i ostatnia część wywiadu z Tomaszem Pilarzem ukarze się 1 kwietnia.

Fot. Archiwum Tomasza Pilarza


POWIĄZANE ARTYKUŁY