Sporo emocji na zakończenie dziewiątej kolejki PlusLigi

311

W Lubinie zdążyliśmy się już przyzwyczaić do późnych godzin rozgrywania spotkań PlusLigi. 20.30 nie robiła więc większego wrażenia, ale to, co działo się na parkiecie Hali RCS już tak. Spotkanie między starymi znajomymi – Cuprum Lubin a Czarnymi Radom było pełne emocji i do końca, nie można było jednoznacznie wskazać faworyta.

 

Ekipa Pawła Ruska w głowach miała jeszcze przegraną w Lublinie 3:2, natomiast Czarni Radom w głowach spotkanie z AZS-em Olsztyn, gdzie zespół Jakuba Bednaruka przegrał 3:0. W obu ekipach było więc sporo sportowej złości. W 9.kolejce nie miało znaczenia to, kto na jakim miejscy w tabeli się znajduje. Tutaj liczyła się walka do samego końca.

Mecz na przewagi już od pierwszej zagrywki. Choć świetnie spisywała się defensywa Cuprum Lubin, a jeden za drugim pipe był wykonywany wzorowo to pierwszego seta wygrali goście. Efektowne bloki i wysoka potrójna obrona sprawiła, że w drugiej części meczu ekipa Pawła Ruska już częściej narzucała swoje warunki gry, choć blok Michaela Parkinsona z Jose Ademarem Santaną dawały korzystne efekty. Niemniej jednak wygrali Miedziowi – 25:18.

Marcin Waliński ze skrzydeł, Remigiusz Kapica i Wojciech Ferens ze środka, a w defensywie znakomicie spisywał się Libero Maciej Sas. Trzecia część meczu to mocne wejście gospodarzy, choć z wynik pokazuje, że było dość wyrównanie na parkiecie. Cuprum wygrało 26:24 po czapie przyjmującego Marcina Walińskiego i środkowego Pawła Pietraszko. Czwarta część spotkania to ponownie pojedynek na przewagi, który wygrali Czarni.

Tie-break to niesamowite widowisko, podzielone na dwie części. Na początku pierwsze skrzypce grały Lisy. Mocno od siatki odrzucił rywali Marcin Waliński w duecie z Pawłem Pietraszko. Wynik 5:1 mówił sam za siebie. Zwycięstwo rywalom wybijał z głowy także rosły atakujący Remigiusz Kapica. Do stanu 8:5 dla Cuprum i do zmiany stron, ekipa Pawła Ruska mogła być pewna wygranej. Jednak później wkradły się i błędy w przyjęciu, a także większa pewność siebie Cerrad ENEA Czarnych Radom. Nasi rywale jeszcze z czasów I ligi zaczęli odrabiać straty. Zaczęły się zagrywki w aut i wojna nerwów, którą wygrali goście. Cuprum przegrało spotkanie 2:3, ale z jego przebiegu bez dwóch zdań zasługiwało na kolejny trumf we własnej hali.

– My, ze swojej strony wiemy, że to nie jest zadowalający wynik. Nasza gra dzisiaj często falowała. Trzeba to wziąć, kolokwialnie mówiąc na klatę. Mecz pełen emocji, co przekładało się też na sporą część błędów własnych. Bardzo dużo serii straconych przy lepszym i gorszym przyjęciu, ale jednak musimy to ustabilizować. Stracone punkty na swoim terenie bolą tym bardziej, że czuliśmy się mocni i walczyliśmy o każdą piłkę, odwracając często przebieg meczu – podkreśla kapitan Cuprum Lubin – Wojciech Ferens.

– W samym tie-breaku przegrywaliśmy na początku pięć do jednego, ale udało nam się wejść na swój level i doprowadzić do remisu, a w końcówce to nie wiem co zadecydowało – szczęście? Końcowy atak mógł wejść po boku boiska, cokolwiek mogło się stać i mogli wyrównać. Na szczęście udało nam się. Przed tym meczem było dziewiętnaście meczy między Radomiem a Lubinem, a w tym dziesięć zwycięstw dla lubinian. Trzeba było wyrównać tą klasyfikację – podkreśla Rafał Faryna, atakujący Czarnych Radom.

Fot. Mariusz Babicz


POWIĄZANE ARTYKUŁY