Kombatanci, weterani i rezerwiści Wojska Polskiego uczcili rocznicę wyzwolenia Lubina z hitlerowskiej okupacji przez żołnierzy Armii Czerwonej. Złożono kwiaty, uhonorowano pamięć poległych minutą ciszy, zapalono znicze. W skromnych obchodach wzięło udział niewielu lubinian, w dodatku radziecki cmentarz, na co dzień zapomniany, padł w ostatnich dniach ofiarą złodziei.
O rocznicy wyzwolenia Lubina pamięta dziś garstka osób.
– Przychodzimy co roku, jako kombatanci, weterani i rezerwiści Wojska Polskiego. Czcimy pamięć poległych minutą ciszy, składamy wieńce, zapalamy znicze – starszy sierżant Antoni Piotrowski, weteran i rezerwista Wojska Polskiego. – Jest nam bardzo nam przykro, że nie ma z nami młodzieży, szkół, nie ma harcerzy. Dotychczas przychodziło więcej osób, a teraz mamy „dobrą zmianę” – dodaje z żalem.
Historycy przyjmują, że Lubin wyzwolono 9 lutego 1945, ale walki trwały przez ponad 10 dni.
– Najpierw uchwycono przyczółek ścinawski, dopiero potem rozbudowywano ten przyczółek. Krwawe walki toczyły się w Lubinie, w tzw. lesie lubińskim i lotnisku – tam zlokalizowane były siły uzbrojonych i zaciekłych hitlerowców, tu przetaczały się kotły niemieckie liczące od 100 do 1000 ludzi. Niemcy wykorzystywali też jako żywe tarcze pacjentów z tutejszego szpitala psychiatrycznego – mówi Wilhelm Kasperski, przewodniczący powiatowej rady kombatantów.
Nad tegorocznymi obchodami cieniem kładzie się jeszcze jeden haniebny incydent – w ostatnich dniach z wielu radzieckich nagrobków ukradziono mosiężne, grawerowane płyty.
– Historycy mówią, że w tych mogiłach leży od 400 do 600 żołnierzy. Z różnych źródeł wynika, że są tu także żołnierze polskiego pochodzenia, a podobno pochowano tu też niewiastę – mówi Wilhelm Kasperski. – Należy pamiętać o tym, żeby co roku oddać hołd leżącym tu, niewinnym, wykonującym jedynie rozkazy, żołnierzom Armii Czerwonej. Zasłużyli na to, bo wyzwalając Lubin, oddali za nasze życie – swoje życie.