Na 3,5 roku bezwzględnego więzienia skazał sąd 24-letniego Piotra Ch., który posłużył się bronią przeciwko policjantowi. Musi on także zapłacić poszkodowanemu funkcjonariuszowi 10 tysięcy złotych odszkodowania.
Sąd na poczet kary zaliczył Piotrowi Ch. pobyt w areszcie. Siedział on w nim od marca ubiegłego roku, kiedy to na lubińskim Przylesiu zaatakował policjanta, wyrwał mu broń i wymierzył w niego.
Choć prokuratura postawiła 24-latkowi zarzut usiłowania zabójstwa funkcjonariusza publicznego podczas pełnienia obowiązków służbowych, to sąd zmienił kwalifikację czynu, ponieważ miał wątpliwości. Budził je opis zdarzenia. Sędzia Andrzej Szliwa stwierdził, że nie jest w stanie ustalić, czy oskarżony rzeczywiście nacisnął na spust. Według sądu, Piotr Ch. posłużył się bronią palną, ale jej nie użył.
Sąd zauważył również, że oskarżony 24-latek w czasie trwania procesu nie wyraził żadnej skruchy. Nie było go na ogłoszeniu wyroku, ale jego zachowanie tłumaczył jego ojciec. – Nie pochwalam tego, co zrobił mój syn. Jednak nie dziwię mu się, że nie wyraził skruchy, ponieważ odpowiada za coś, czego nie zrobił. Nie miał zamiaru nikogo zabić – powiedział po ogłoszeniu wyroku ojciec Piotra Ch.
Wyrok nie jest prawomocny. Policjant, którego zaatakował 24-latek, nie chciał komentować decyzji sądu. Jednak, gdy sędzia czytał opis tego, co wydarzyło się 21 marca ubiegłego roku, funkcjonariusz nie potrafił ukryć emocji. Zasłonił dłońmi twarz, a w oczach miał łzy.
Sędzia dodatkowo zaznaczył, że policjant może dochodzić swoich praw w procesie cywilnym, ponieważ to zdarzenie odcisnęło na jego psychice silne piętno.
Przypomnijmy, że 21 marca ubiegłego roku lubińska policja otrzymała informację, że na ul. Leśnej na osiedlowym parkingu grasują złodzieje. Podczas interwencji funkcjonariusze zatrzymali 21-letniego Dawida P., przy którym znaleziono radio samochodowe oraz tak zwane łamaki i klucze służące do otwierania zamków w drzwiach.
Po chwili wspólnik włamywacza, 24-letni Piotr Ch., wyskoczył zza jednego z samochodów i zaatakował policjanta. Podczas szarpaniny wyrwał funkcjonariuszowi broń. Lufę pistoletu wycelował w jego głowę. Z akt przygotowanych przez prokuraturę wynikało, że 24-latek kilkakrotnie pociągnął za spust, a broń nie wypaliła, bo bandyta nie wiedział, że najpierw powinien ją przeładować. Biegli stwierdzili także, że gdyby potrafił przeładować broń, nie zawahałby się zabić funkcjonariusza.