Na siedem lat trafi za kratki polkowiczanin, który na początku ubiegłego roku napadł na wyleczonego z choroby nowotworowej nastolatka. Dziś Sąd Rejonowy w Lubinie ogłosił wyrok, na mocy którego skazał głównego oskarżonego. Uniewinnił natomiast jego kolegów, którym prokurator zarzucał współudział w napaści. Orzeczenie nie jest prawomocne.
– Panie Witkowicz, domagam się od pana publicznych przeprosin za to, że zniszczył mi pan życie, poprzez media – grzmiał tuż przed ogłoszeniem wyroku z ławy oskarżonych Tomasz A., który do końca procesu nie przyznał się do pobicia Łukasza i Jana Witkowiczów. – Współczuję panu, ale nie mogę wziąć takiej odpowiedzialności na swoje barki i pan dobrze o tym wie – mówił uniesionym głosem skazany do zszokowanego ojca ofiary.
Jan Witkowicz opuścił salę rozpraw usatysfakcjonowany wyrokiem, ale jednocześnie zdenerwowany słowami oskarżonego.
– To co dzisiaj usłyszałem to dla mnie szok – wyznaje. – Ja nie jestem winny temu, co się wtedy stało. Z Łukaszem szliśmy tylko tą ulicą. to oni nas napadli, a nie my ich.
Sąd uznał, że oskarżony polkowiczanin jest winny i skazał go na siedem lat bezwzględnego więzienia. Zasądził również wypłatę odszkodowania dla poszkodowanych w wysokości 22 tys. zł. Rodzina oskarżonego, obecna na sali rozpraw, nie kryła zdenerwowania. – Będzie apelacja – powtarzali za obrońcą polkowiczanina.
– Z wyroku jesteśmy bardzo zadowoleni – stwierdza Marta Marszałek-Kołodziej, pełnomocnik poszkodowanych. – Uważamy, że kara siedmiu lat więzienia jest karą adekwatną i odpowiednią do stopnia winy Tomasza A. Kwestia roszczeń cywilnych miała dla nas drugorzędne znaczenie, bo tak naprawdę w tym długim postępowaniu chodziło o to, by ukarać sprawców – dodaje.
Tak ogromnego zainteresowania nie wzbudzał dotąd żaden z procesów. Na ogłoszenie wyroku przybyły ekipy dziennikarzy z najbardziej znanych stacji radiowych i telewizyjnych, i to nie tylko o zasięgu ogólnopolskim. Wszystkie od ponad roku relacjonowały historię nastoletniego Łukasza Witkowicza oraz jego ojca Jana, którzy padli ofiarami chuligańskiego napadu. Chłopak dopiero co pokonał raka kości, by znowu walczyć o życie. Skatowany przez oprawców długi czas leżał w śpiączce. Lekarzom udało się go odratować, jednak polkowiczanin nigdy nie powróci do pełni zdrowia. Dziś cierpi na padaczkę w wyniku odniesionych podczas napadu urazów.
Marta Czachórska