Głośny ryk silników i motoryzacyjne cacka, które nieczęsto można zobaczyć na polskich drogach, a już na pewno nie w takiej liczbie jak tutaj. To znak, że w Ścinawie trwa własnie drugi dzień corocznego festiwalu Blues nad Odrą. Z tej też okazji tradycyjnie do miasta na swoich wyjątkowych maszynach przybyli motocykliści, nie tylko z naszego regionu…
Jak wiadomo Blues nad Odrą to nie tylko solidna dawka muzyki, ale też mnóstwo atrakcji towarzyszących i – a raczej przede wszystkim – zlot motocyklistów, którzy stali się już swoistą wizytówką tej jednej z najważniejszych imprez w Ścinawie.
– Atmosfera jest super. Jeżdżę dopiero drugi sezon, ale byłem już na kilku zlotach. Ten jest jednym z większych, w jakich miałem okazję uczestniczyć – mówi jeden ze zlotowiczów, który przyjechał z Bogatyni.
– Motoryzacja pasjonowała mnie od zawsze, ale wcześniej nie miałem motocykla. To jest honda goldwing 1500, ma 6 cylindrów, silnik boxer, 100 koni mechanicznych. Jeździ się tym rewelacyjnie, aczkolwiek jest trochę ciężka, bo waży 380 kg. Oczywiście nie chodzi tu o prędkość, ale mogę powiedzieć, że na niemieckiej autostradzie próbowałem i to co jest na liczniku, udało mi się osiągnąć – dodaje motocyklista.
Wiadomo, że w tym roku zostało zarejestrowanych więcej tych potężnych jednośladów niż przed rokiem. – Zarejestrowani to są ci, którzy wnieśli opłatę i przebywają na placu. Ale dwa albo i trzy razy więcej motocyklistów można zobaczyć przed polem. Oni nie płacili, ale bardzo chcieli w tej paradzie uczestniczyć. Ogromnie się to wszystko rozwija – mówią organizatorzy.
To już 12. edycja festiwalu, który początkowo wyglądał nieco inaczej niż dziś. – Nie ma porównania. Te pierwsze edycje odbywały się na ścinawskich błoniach, gdzie za plecami mieliśmy basen. To był akurat plus, bo można było naprawdę ochłonąć. Tutaj w Odrze ochłonąć raczej trudno. Jeżeli chodzi natomiast o poziom i organizację to jest kolosalna przepaść, dlatego, że i pieniądze inne, i warunki techniczne inne. Artyści zawsze byli doskonali, ale jeżeli doskonały artysta dostaje doskonałą scenę to już nie trzeba żadnych poprawek. Wszystko jest doprowadzone do perfekcji – mówi Lech Bekulard, prowadzący festiwal od drugiej edycji, a oprócz tego menadżer zespołów Zdrowa Woda i Old Breakout.
Jego zdaniem bardzo ważną rzeczą jest to, że w ramach tego festiwalu odbywa się konkurs dla zespołów amatorskich, bowiem kapele, które na co dzień grają po garażach, w zaciszu i tylko dla siebie, często biją na głowę tzw. gwiazdy. – To są znakomici muzycy. Takie rodzynki można wyłapać, a co ważne laureat każdej edycji konkursu w następnym roku występuje już w wieczorze gwiazd. Jeśli chodzi o tę edycję to wczoraj Karolina „pozamiatała”. Jej koncert spowodował to, że ludzie zeszli z ławek, wyszli z namiotów, przyszli pod scenę i po prostu tańczyli. Dziś też ogromna uczta muzyczna. W tej chwili Magda Piskorczyk skończyła próbę. Ja mówię, że to jest biała dama z czarnym głosem. Kto ją zna, ten wie, że nie przesadzam. Mamy też gości z Łotwy i innych krajów – dodaje.
Podczas tegorocznej edycji można nie tylko posłuchać bluesa na wysokim poziomie, ale też wziąć udział w szczytnej akcji. – Centrum Turystyki i Kultury w Ścinawie przygotowało w tym roku akcję charytatywną. Pomagamy Alanowi, cierpiącemu na nowotwór. Przy naszym namiocie sprzedajemy koszulki, a część dochodu z ich sprzedaży przekazujemy na leczenie chłopca. Poza tym warto tu przyjść, chociażby z powodu pięknej pogody. Dla dzieci mamy dmuchańce, dla rodziców koncerty. Na pewno każdy znajdzie coś dla siebie – zachęca Anna Podbucka, dyrektor CTiK w Ścinawie.
Szczegółowy program XII Festiwalu nad Odrą na poniższym plakacie.