Semeniuk-Olchawa: Chciałam pomóc dziewczynom

28

Od początku roku Karolina Semeniuk-Olchawa borykała się z urazem barku. Rozgrywająca miedziowego klubu nie mogąc podnieść maksymalnie ręki i oddać rzutu, nauczyła się wykonywać tą czynność z nieco innej pozycji. Jak się okazało bardzo skutecznie, bo do końca rozgrywek „Semena” była jedną z groźniejszych zawodniczek na parkietach Superligi Kobiet. Poniżej przedstawiamy rozmowę z piłkarką reczną, w której min. mówi nam o tym, jak radziła sobie z bólem i jak wytrwała do końca rozgrywek.

Mija kolejny tydzień odkąd przeszła pani zabieg. Kiedy lekarze zdejmą ortezę, to rozpocznie się dłuższa rehabilitacja?

Karolina Semeniuk-Olchawa: Prze kolejne tygodnie muszę jeszcze nosić ortezę, która ma unieruchomić staw. Po tym okresie, jak już pozbędę się tego zabezpieczenia, to od razu rozpoczynam rehabilitację, która potrwa tydzień czasu. Później dostanę zadanie do domu, które muszę odrobić i podejrzewam, że będę ćwiczyć dwa razy dziennie tą rękę, czy to w basenie czy z różnymi przyrządami. Ogólnie powrót na parkiet po takiej kontuzji, to trwa pół roku.

Kiedy będzie mogła pani trenować z koleżankami?

Karolina Semeniuk-Olchawa: Ja okres przygotowawczy będę przechodziła indywidualnie. Sądzę, że spotykamy się w okolicach dziesiątego lipca, także ja na początku nie mogę nawet biegać, póki nie rozruszam tego stawu. Myślę, że dopiero wtedy jeśli moja ręka dojdzie do normalnego stanu używalności, to wtedy może zacznę coś robić. Niewykluczony jest rowerek. W okolicach sierpnia może zacznę trenować jak dziewczyny, czyli skoki przez płotki czy bieganie po stadionie.

Teraz cofnijmy się nieco w czasie do momentu doznania przez panią nieszczęsnego urazu. Diagnozy lekarzy były jednoznaczne – operacja, a jednak grała pani do samego końca.

Karolina Semeniuk-Olchawa: W połowie stycznia doznałam takiego urazu. Bark odezwał mi się dość mocno w ligowym meczu w Koszalinie. Po tym spotkaniu faktycznie przez cztery tygodnie nie mogłam ruszyć ta ręką. Będąc u lekarza wiedziałam, że czeka mnie zabieg. Dał mi jednak zielone światełko i powiedział, że mogę spróbować skończyć sezon, ale musiałabym bardzo wzmocnić ten staw. Kiedy wykonywałam pewne ruchy, przykładowo rzut z góry, to odczuwałam ból, który momentalnie mijał, ale był ten dyskomfort i ręki nie mogłam podnieść maksymalnie do góry i oddać dla mnie typowego rzutu. Nauczyłam się więc rzucać tak jakby trochę inaczej, bo spod biodra, w tej pozycji ręka mnie nie bolała. Lekarz też mi o tym mówił. Jeśli uda mi się rzucać z pozycji bardziej z podłoża, to wytrzymam. Udało się. Nie żałuję, że podjęłam taką decyzję, aby grac do końca. Chciałam pomóc dziewczynom, zwłaszcza, że było nas mało i mieliśmy sporo kontuzji.

Dołączyła do was młodziutka Kamila Biernat i jest duże prawdopodobieństwo, że koleżanka Vanessy Jelić z Francji również zasili miedziowe szeregi. Obie zawodniczki grają na pozycji rozgrywającej, a jak wiadomo Zagłębiu potrzebne są takie zmienniczki.

Karolina Semeniuk-Olchawa: Zazwyczaj Zagłębie Lubin miało sporo rozgrywających. Odkąd tutaj przyszłam było ich mnóstwo i trzeba było się bić o pozycję, bo nieraz na jednej pozycji były dwie czy trzy dziewczyny o podobnym potencjale i to był tylko i wyłącznie trening i wybór szkoleniowca, która będzie grała. W tym sezonie i poprzednim było ich już mniej z różnych powodów i zabrakło ich na zmiany. W każdym bądź razie widzę, że klub postanowił, to zmienić i się cieszę, bo pozycję skrzydło można jakoś zastąpić. Wiadomo taka dobra skrzydłowa jak Kajka Załęczna jest nieoceniona, ale w większości można tam sobie poradzić, a pozycja rozgrywająca wydaje mi się, że to inna odpowiedzialność, układanie gry i większy ciężar gry spoczywa na zawodniczkach. Nie wiem jak z tą rozgrywającą z Francji, myślę że dziewczyna przemyśli sobie wszystko, ale plusem jest to, że została Vanessa i jej koleżanka również zdecyduje się tu zostać. Kolejna dziewczyna, z młodzieżówki, też dobre warunki fizyczne i myślę, że ciężką pracą, choć jej osobiście nie widziałam jak gra, czy rzuca, ale nas wesprze. Dwie zawodniczki, ale uważam, że to jeszcze jest za mało. Widziałabym w naszym zespole taką bombardierkę, która wyskakuje i porządnie rzuca. Mam nadzieję, że trenerka jak i prezes nas wzmocnią, bo na pozycjach bocznych czy środkowych nie mieliśmy jako takiej rywalizacji, no a po drugie żeby grało się nieco mniej. Jedna odpoczywa, gra druga, abyśmy na mecze decydujące nie były takie zmęczone.

 

 

 


POWIĄZANE ARTYKUŁY