Robi to już pół wieku

1666

Zaczęło się dość standardowo jak na kolekcjonera, bo od monet i znaczków pocztowych. Te jednak szybko mu się znudziły, więc przerzucił się na nieco bardziej oryginalne przedmioty. Dziś pan Marian Dziubek, bo o nim mowa, może się pochwalić bogatą kolekcją starych wag, drzwiczek do pieców, popielników, dzwonków, kluczy, a nawet gwoździ. Wszystkiego ma kilka, jeśli nie kilkanaście tysięcy. W tym roku mija 50 lat odkąd zaczął realizować swoją życiową pasję.

Dzieciństwo i wczesna młodość pana Mariana raczej nie zapowiadały narodzin tak wielkiej pasji, której nie zamierza porzucić aż do śmierci.

– Trafialiśmy z kolegami z procy w żarówki od lamp. Dzisiaj te lampy odzyskuje i regeneruję – śmieje się 75-latek, który od urodzenia jest mieszkańcem Lubina.

Gdy miał około 25 lat zaczął zbierać monety i znaczki pocztowe. Podobnie zresztą jak wielu jego rówieśników.

– Ale dla mnie było to nudna sprawa, więc przekazałem wszystko synowi Zbyszkowi. Zbierałem też kufle Zagłębia Miedziowego z karczm piwnych. Mam ich około 200, ale i z tego też się wyleczyłem. Później były klucze, dzwonki, żelazka, moździerze, mieczniki. Następnie przeszedłem na drzwiczki i wagi – wylicza lubinianin.

Pan Marian zbiera nawet gwoździe. W swojej kolekcji ma ich ponad cztery tysiące. Te, które tego wymagają, czyści i prostuje, po czym wiele z nich idzie na wymianę na inne przedmioty. Jak twierdzi, do pewnych rzeczy trzeba po prostu dojrzeć.

– Kiedyś lubowałem się w mosiądzu, ale się okazało, że to nie było to. Zacząłem więc zbierać drzwiczki ażurkowe od starych ponad stuletnich pieców czy popielniki. Urzekły mnie też piękne stare wagi. Później z kolei przeszedłem na żeliwo – wspomina kolekcjoner.

Dawniej, by „wyłowić” najcenniejsze kąski potrafił wypuścić się nawet do Warszawy. Teraz, z racji wieku, ograniczył się już tylko do giełd na Dolnym Śląsku. Kiedyś też w poszukiwaniu kolekcjonerskich perełek regularnie jeździł po wioskach.

– Jak ksiądz po kolędzie odwiedzałem każdy dom. Ale dwa psy mnie ugryzły i żona kazała mi odpuścić – opowiada Marian Dziubek.

Aktualnie lubinianin w swojej bogatej kolekcji samych wag ponad 400, drzwiczek ponad 200, a kluczy od zamków ponad 4000. Ma też klamki i wiele więcej przedmiotów. Jak mówi, wszystko, co ma związek ze starociami. Jego zdaniem, zbieractwo zdecydowanie zwiększa szanse na zdobycie upragnionego przedmiotu.

– Zbieractwo musi trwać, bo ktoś ma coś dla mnie, a ja coś dla niego. Dzięki wymianie z innymi mogę mieć rzecz, która dla mnie była dotąd nieosiągalna, a dla kogoś to nic wielkiego – wyjaśnia.

Nie interesuje go zbytnio, skąd i z którego roku czy okresu pochodzi dany przedmiot. Ważne jest, żeby miał to coś. Żeby mu się spodobał. Dzięki zdobytemu doświadczeniu doskonale wie, co prezentuje szczególną wartość, a co nie. Co ciekawe swoją pasją zaraził też syna Zbigniewa, o którym nie tak dawno pisaliśmy. Choć akurat w innym temacie niż zbieranie.

– On to jest potrójny wariat, bo ja jestem pojedynczy. Byłby pan w szoku, gdyby zobaczył jego kolekcję zabawek. On ma nawet lepsze rozeznanie w wagach ode mnie. Orientuje się, kto, gdzie i co ma w Polsce. Ja nie mam na to czasu. Wprawdzie jestem emerytem, ale bez roboty nie usiedzę – zauważa z uśmiechem.


POWIĄZANE ARTYKUŁY