Redaktor naczelny w obronie internautów

17

michalak_1.jpg

Ożywioną dyskusję wśród internautów wywołał temat rzecznika prasowego lubińskiego starostwa, który domaga się od policji ustalenia IP autora jednego z komentarzy umieszczonych na naszym portalu. Przypomnijmy, że Krzysztof Olszowiak poczuł się urażony opinią, w której nazwano go „wiecznym nierobem”. Do tej pory temat skomentowało 50 internautów. Głos w tej sprawie zabiera także redaktor naczelny lubin.pl, Joanna Michalak:

Źle się dzieje, kiedy urzędnik odpowiedzialny za kontakty z mediami idzie z nimi na wojnę. Jako rzecznik prasowy – a w tym przypadku także jako były policjant – Krzysztof Olszowiak powinien doskonale znać prawo prasowe i wiedzieć, że żaden redaktor naczelny nie może ujawnić danych swych informatorów czy autorów niektórych publikacji.

Komentarz internetowy nie różni się przecież niczym od listu do redakcji. Jeśli jest wulgarny lub stanowi tzw. groźbę karalną – zostaje automatycznie usuwany. O czym nasi Czytelnicy zdążyli się już nieraz przekonać.

„Wieczny nierób” to – moim zdaniem – ocena, do której każdy ma prawo. A zwłaszcza podatnik, za którego pieniądze opłacani są pracownicy starostwa, w tym także pan Olszowiak.

Mnie także internauci często krytykują, odsyłając na przykład do szkoły lub wręcz przekonując, że w ogóle nie nadaję się do zawodu. Jednak pokornie publikuję ich sądy i nie uważam, by ich słowa – cytując kodeks karny, na który powołuje się Krzysztof Olszowiak – mogły mnie „poniżyć w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności” (art. 212§1 i 2 kk).

Gdyby za takie opinie ścigać wszystkich internautów, takich spraw mielibyśmy około stu w miesiącu. Wówczas policja nie zajmowałaby się już niczym innym, jak tylko ustalaniem IP komentatorów.

Gdyby w efekcie tej łapanki nasi Czytelnicy mieli jednak faktycznie zasiadać na sądowych ławach, wówczas fora internautów w ogóle nie miałyby racji bytu, a polska rzeczywistość przypominałaby tę na Białorusi.

Ograniczanie wolności wypowiedzi, w tym także wygłaszanych w wirtualnej sieci, to według mnie jawne łamanie swobód obywatelskich i powrót do czasów cenzury. A przecież dzięki naszym internautom nie raz pomogliśmy policji. Kiedy uważamy, że dla tak zwanej wyższej konieczności należy ułatwić policji dostęp na przykład do świadków przestępstw – to właśnie tak robimy.

Na zakończenie tego przydługiego wywodu pragnę zauważyć, że najważniejsze jest, kto mówi. A dopiero w drugiej kolejności, co mówi. Jeśli obraża mnie opinia anonimowego internauty – to jego słowa de facto nie mają żadnego znaczenia.

Ale już te same słowa w ustach szefa lub kogoś bliskiego brzmią jakże inaczej. Warto o tym pamiętać zanim do rekompensowania swych żali i pretensji zaangażujemy państwowe służby – policję, prokuraturę, sąd i inne urzędy opłacane za publiczne pieniądze.

Joanna Michalak, redaktor naczelny


POWIĄZANE ARTYKUŁY