LUBIN. Krótko cieszyły się zainteresowaniem nowych właścicieli. Dwie adoptowane suczki ponownie trafiły do lecznicy Animvet. Tym razem w opłakanym stanie.
W nocy mieszkaniec Ustronia zauważył ledwo trzymającego się na łapach owczarkowatego mieszkańca. Psina była wycieńczona, odwodniona i bardzo słaba. Pięcioletnie stworzenie od dłuższego czasu nie jadło i nie miał dostępu do wody. Ustalono, że suczka była adoptowana niespełna miesiąc temu przez mieszkańca Miroszowic.
Kolejna suczka od kilku godzin błąkała się w okolicach dawnej Lutni. Była bardzo wystraszona, uciekała od ludzi i wyglądała na chorą. Mieszkańcy dzwonili do lekarza weterynarii, by jej pomógł.
Lekarz wysłał na miejsce wolontariuszy. Psina pozwoliła się złapać tylko dla tego, że w grupie pomocników rozpoznała swą byłą opiekunkę, która wyprowadzała ją na spacery podczas pobytu w Animvecie. – Niestety, ta kundelka także była adoptowana z naszej lecznicy i znów trafiła na bruk – ubolewa właściciel placówki, Marek Walkiewicz.
Lekarz relacjonuje, że łaciata kundelka jest w stanie ciężkiego stresu. Kuli się, ze strachu posikuje i trzęsie. Prawdopodobnie była bita!
Na nowe domy, ale te z prawdziwego zdarzenia, czekają nie tylko suczki „recydywistki”. Na pomoc liczą jeszcze cztery inne psiaki, o których piszemy tutaj:
/aktualnosci,14815,nie_pojmuje_ze_byla_tylko_zabawka.html
/aktualnosci,14835,ofiary_kolejnego_oprawcy.html
/aktualnosci,14860,namolny_zalotnik.html
Kontakt z lecznicą: (76) 842-17-88. Najlepiej w godzinach 9-18.