Ratownicy medyczni walczą o podwyżki

91

Od ich profesjonalizmu, opanowania czy empatii zależą ludzkie zdrowie i życie. Są na każde zawołanie. Do potrzebujących docierają najszybciej jak się tylko da. Na szczęście swój zawód wciąż traktują niczym misję. A co mają w zamian? Ponad dwa tysiące złotych na rękę i lekceważący odbiór zarówno ze strony władz, jak i wielu pacjentów. Wreszcie powiedzieli dość! Ratownicy medyczni zaczynają walczyć o godny byt i traktowanie.

24 maja w całej Polsce swój protest rozpoczęli ratownicy medyczni. Mało kto zdaje sobie sprawę, że to głównie oni tworzą zespoły karetek pogotowia ratunkowego. Tylko w niektórych ambulansach możemy dziś spotkać lekarza. Podstawowa opieka nad pacjentem spoczywa na ich barkach.

– Do protestu przyłączyło się 99 procent polskich ratowników zatrudnionych w pogotowiach ratunkowych, szpitalnych oddziałach ratunkowych i centrach powiadamiania ratunkowego – informuje Tomasz Wyciszkiewicz, przewodniczący Międzyzakładowego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych w Legnicy.

Ratownicy nie wchodzą w spór ze swymi bezpośrednimi pracodawcami. Mają dwa podstawowe postulaty: domagają się zrównania płac z pielęgniarkami i przyspieszenia prac nad nowelizacją ustawy o państwowym ratownictwie medycznym.

– Dysproporcje są znaczne i dochodzi do takich kuriozalnych sytuacji, że pielęgniarka wykonująca dokładnie te same zadania, co ratownik, otrzymuje około 900 złotych więcej – dodaje Tomasz Wyciszkiewicz, który – tak jak jego koledzy w całym kraju – domaga się zrównania pensji do tych, jakie otrzymują pielęgniarki.

Pielęgniarki i położne przez wiele lat walczyły o podwyżki wynagrodzeń, między innymi budując pod Sejmem tzw. białe miasteczka. Ratownikom zabrakło wówczas tej determinacji i zostali w tyle. Dziś także i oni postanowi powalczyć o swoje. Protest objął nie tylko legnicką centralę, ale także filie w Lubinie, Głogowie, Jaworze, Złotoryi, Polkowicach, Chojnowie i Górze.

– Protest jest dziewięcioetapowy i ma system kroczący – mówi Ireneusz Sromek, wiceprzewodniczący Międzyzakładowego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych w Legnicy. – Pierwszy etap to oflagowanie i oklejenie karetek oraz ubranie czarnych koszulek. Kolejny, to rozdawanie pacjentom ulotek z naszymi postulatami – dodaje.

Każdy punkt ma być wdrażany, co dwa tygodnie. Ratownicy obiecują, że ich protest nie odbije się na zdrowiu i życiu pacjentów.

Ratownik Tadeusz Kłys w pogotowiu pracuje od 36 lat. Ostatni raz podwyżkę płac miał osiem lat temu. Co miesiąc do domu przynosi 2 tys. zł i – jak sam gorzko żartuje – nie wie, co z taką „fortuną” zrobić. A co sprawia, że wciąż nie porzucił tej pracy? – Silna wola i satysfakcja – przyznaje.

Ratownicy, niosący na co dzień pomoc, teraz sami jej potrzebują. Mówią, że ich frustracja sięgnęła zenitu. Są uprawnieni do samodzielnego podania ponad 40 leków i wykonania wielu zaawansowanych czynności ratunkowych. W całej Unii Europejskiej, a także na świecie, do pracy przyjmowani są z otwartymi rękami. W ojczystym kraju czują się jednak marginalizowani i ignorowani.


POWIĄZANE ARTYKUŁY