Radni wojują, miasto traci

8

Kampania wyborcza zbliża się wielkimi krokami. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, jesienią odbędą się wybory samorządowe. Przedsmak przedwyborczej akcji od dawna czuć w Lubinie – o czym piszemy w najnowszym wydaniu „Wiadomości Lubińskich”, które już dziś trafią do rąk naszych Czytelników.

 

Najpierw mieliśmy do czynienia z przedreferendalną nagonką. Kiedy jednak wyniki głosowania w sprawie odwołania prezydenta okazały się miażdżące dla pomysłodawców tej niezmiernie kosztowanej zabawy, jej autorzy nie złożyli broni. Jak w starym powiedzonku, na złość babci nadal odmrażają sobie uszy.

Każda partia polityczna dąży do władzy i marginalizacji siły konkurentów. Trudno się więc dziwić dwunastce miejskich radych, że i oni, niczym lwy, bronią odgórnych wytycznych. Jednak głosując przeciwko kredytowi na budowę obwodnicy, jakby sami sobie robili na złość.

Można mieć w nosie wygodę mieszkańców, ale także i własną? No chyba, że ów rajcy w ogóle nie korzystają z samochodów i komunikacji miejskiej, skoro są przeciwni powstaniu drogi, która znacznie odciąży ruch miejski.

Nie trzeba znać się na polityce, by szybko zrozumieć powody tego zachowania. Radni, którzy notorycznie wiążą ręce prezydentowi, są członkami lub sympatykami PO. Nie pozwalając na jakikolwiek sukces, uważają że w ten sposób odbiorą mu szansę na reelekcję.

Partyjnie interesy są tu ważniejsze od miejskich problemów. To właśnie polityka i związana z nią ślepa dyscyplina sprawiają, że Lubin wciąż straszy dziurą w sercu miasta.

Do listy niechlubnych osobliwości można dopisać brak hali sportowej, z prawdziwego zdarzenia parku miejskiego, czy nawet z pozoru błahych sławojek. Teraz do długiej listy porażek dojdą jeszcze korki uliczne.


POWIĄZANE ARTYKUŁY