Projekt Gibraltar zakończony na 61 etapie. Piotr Socha pokonał 2000 km. Zmagał się z burzą, pęcherzami na stopach czy bolącymi kolanami. Pomimo tego, wytrwały wędrowiec szedł dalej i zakończył wyprawę nieopodal Zurychu.
– Rzymskie miasto Konstanz na granicy niemiecko-szwajcarskiej, kolejne jezioro i wzdłuż rzeki Ren. Potem idę słonecznikowymi wzgórzami szwajcarskiego krajobrazu. Kończę etap w Bulach koło Zurychu. Tutaj decyduję się na przerwanie wyprawy, przynajmniej na rok. Tutaj również rozpoczyna się szlak po szwajcarskich Rudawach numer pięć. Piękny, mający w sąsiedztwie alpejskie szczyty – skomentował Piotr Socha.
Przypomnijmy, iż prezes STP Wędrowiec kontynuował wyprawę na Gibraltar samotnie. Drugi etap miał trwać planowo dwa miesiące. Piotr Socha szedł 2000 km po bezdrożach, polach, łąkach, górskich szlakach, wzdłuż największych europejskich rzek, godzinami wchodząc na alpejskie, rudawskie czy szumawskie szczyty. – Uciekając przed burzami, upadając wiele razy, noce spędzone na świeżym powietrzu, spotykając dzikie zwierzęta takie jak żmije, koziorożce, kozice, świstaki, lisy i inne – wspomina szef Wędrowca.
Obecnie lubinianin przebywa już w domu. – Waga moja zatrzymała się na sześćdziesięciu czterech kilogramach (12,5 kg wyparowało z potem przyp. red.). Teraz regenerując siły zdaje sobie sprawę z trudności tej wyprawy. Bolące biodro, kolano lewej nogi i ogromnych rozmiarów pęcherz pod kostką. To dzięki niemu ostatnie trzy dni szedłem w sandałach "rejestrując" każdy krok – przyznał Piotr Socha. – Dziękuje serdecznie tym, którzy wierzyli we mnie i moje możliwości. Wszystko jest moi drodzy w głowie, nie wolno zapominać zabrać jej ze sobą. Mam nadzieje że w czerwcu przyszłego roku pojadę do Zurychu w towarzystwie kompanów. Warto zaoszczędzić parę złotych, aby realizować swoje marzenia – spuentował lubiński śmiałek.