Lubinianka Magdalena Wójcik to wręcz wulkan energii. Poznaliśmy ją podczas charytatywnego koncertu dla Karoliny Cygi, który prowadziła. Bo od zawsze pomagała potrzebującym. Podczas koncertu pani Magdalena powiedziała nam, że właśnie dobrych ludzi dotykają złe rzeczy, bo tylko dobry człowiek ma w sobie dość siły żeby walczyć. Dzisiaj to lubinianka ma przed sobą najważniejszą walkę – o życie i zdrowie jej syna. W dzień swoich urodzin chłopak dowiedział się, że choruje na złośliwy nowotwór stawów…
Pani Magda ma za sobą wiele życiowych doświadczeń. Jak mówi, myślała, że wszystko co złe, jest już za nią. Życie nieźle dało jej w kość, ale wyszła z tego jeszcze silniejsza. I zaangażowała się w pomoc innym ludziom. Tak samo wychowała dwóch swoich synów: starszego Alana i młodszego Alexa. Niedawno otrzymała kolejny cios – dowiedziała się, że jej nastoletni syn Alan choruje na nowotwór. Złośliwy. I aż trudno uwierzyć, że mimo tylu przeciwności, wciąż bije od niej wyłącznie pozytywna energia.
– Złych ludzi takie rzeczy nie spotykają. Bo oni nie mają doświadczeń. To zdarza się tylko dobrym ludziom, tak sobie to tłumaczę. Cokolwiek dostanę od losu, wierzę, że to jest jakieś doświadczenie, które tylko mnie wzmocni – podkreśla kobieta. – Musimy wyjść z tego zwycięsko, innej opcji nie biorę pod uwagę. Za dużo rzeczy mamy jeszcze do zrobienia – dodaje.
Alan postanowił walczyć. Zyskał nawet miano młodego wojownika. Chłopak zaczął leczenie w sierpniu. Przeszedł operację, podczas której usunięto guza, który zaatakował część pośladka i biodro. Teraz musi być rehabilitowany, żeby mógł wrócić do pełnej sprawności, a oprócz tego przyjmować kolejne serie chemioterapii. Potem czeka go jeszcze radioterapia.
– Jest już po drugiej chemii. Wygląda to tak, że dwa tygodnie spędza w domu, a potem przez pięć dni jest we wrocławskiej klinice. W tym dwutygodniowym okresie przerwy musimy też jeździć na dzienne dawki – opowiada lubinianka. – Raz czuje się lepiej, raz gorzej, ale każdemu, kto pyta jak się czuje, odpowiada, że w porządku. Aż łzy kręcą się w oku, kiedy widzę jaki jest silny – dodaje mama nastolatka.
Rehabilitacja, leki, specjalna dieta okazały się jednak ogromnym obciążeniem finansowym. Oszczędności w końcu się skończyły i rodzina potrzebuje pomocy. Jedna dawka leku, który wystarcza na dwa razy kosztuje na przykład 300 zł. Inne trzeba sprowadzać w Niemiec, bo choć kobieta otrzymuje recepty od wrocławskich lekarzy, lekarstw nie ma w polskich aptekach. Pani Magda musiała się też zwolnić z pracy, bo syn musi mieć indywidualny tok nauczania. – Problemów jest ogrom, ale ja nie mogę się załamywać. Tym bardziej, że każdy chce nam pomóc. Teraz taką pomoc zaoferowała nam Biegająca Kasta Miedziowego Miasta – opowiada pani Magda.
– Organizujemy bieg nocny ulicami Lubina. Może nie dokładnie ulicami, bo będziemy biec po chodnikach. Każdy może się do nas przyłączyć, nie trzeba płacić żadnego wpisowego, ani rejestrować się wcześniej. Wystarczy przyjść – zachęca Tomasz Cieślik z Biegającej Kasty Miedziowego Miasta. – Bieg rozpocznie się w niedzielę, 21 września, o godzinie 22. Startujemy spod bramy dawnego OSiR-u i biegniemy trasą biegu barbórkowego. Będziemy mieć też puszki, każdy, kto zechce, będzie mógł wrzucić parę groszy na leczenie Alana – dodaje sportowiec.
Mama Alana zdradziła nam, że chłopak długo zastanawiał się jak może odwdzięczyć się za organizację nocnego biegu. W końcu zdecydował, że sam weźmie w nim udział. Dziś porusza się na wózku inwalidzkim, wiec biegła będzie pani Magda, pchając przed sobą wózek z synem.
„Biegająca Kasta Miedziowego Miasta rzuciła mi koło ratunkowe. Dzięki, jesteście wielcy – pisze na swoim facebooku Alan. – Pamiętam mój Bieg Papieski i co powiedziała wtedy do mnie i Alexa mama, biegliśmy razem. Wtedy to było dla mnie takie oczywiste, bo przecież byłem zdrowy i nawet dobry w bieganiu, ale teraz myślę o tym całkiem inaczej i wreszcie nabrało to sensu. Od kiedy jestem chory, mówię, że nic się nie dzieje bez powodu i tego też nauczyła mnie mama.Teraz tylko jej słowa się potwierdzają i mają sens jak wtedy przed biegiem, bo już zrozumiałem co miała na myśli: „Jeśli nie umiesz latać, biegnij. Jeśli nie umiesz biegać, chodź. Jeśli nie umiesz chodzić, czołgaj się. Ale bez względu na wszystko, posuwaj się naprzód”. Dlatego w niedzielę będę tam z wami na wózku i pewnie ostatni, ale posuwając się do przodu. Tak tylko mogę się teraz odwdzięczyć i niech dobro do Was powróci!” – podkreśla nastolatek.
Z akcją pomocy ruszyli też lubinianie skupieni wokół inicjatywy „Lubin niesie pomoc”. Uruchomili specjalne konto, na które można wpłacać pieniądze dla Alana. Poniżej dane:
Powszechna Kasa Oszczędnościowa
Bank Polski S.A.
I Oddział w Lubinie
ul.Al.Niepodległości 29
22 1020 3017 0000 2402 0350 5856
z dopiskiem : Alan Wodek- Pomagam.
Dla rzucających koło z za granicy kod swift : BPKOPLPW, a przed podaniem numeru konta należy wpisać PL.
Alan prowadzi też konto na facebooku, gdzie relacjonuje przebieg swojej choroby: www.facebook.com/SADCorganization?fref=ts