Rząd nie ugiął się pod groźbami strajków związkowców i zatwierdził plan prywatyzacji Polskiej Miedzi. Na sprzedaż przeznaczono 10 procent akcji KGHM. Centrale organizacji pracowniczych nie chcą się spieszyć z decyzją o podjęciu zapowiadanego strajku generalnego. Najpierw chcą się spotkać przy jednym stole, a następnie przeprowadzić referendum, w którym załoga sama wypowie się na temat udziału w proteście.
Po posiedzeniu rady ministrów premier Donald Tusk tłumaczył podczas konferencji prasowej decyzję rządu.
– Jesteśmy przekonani, że takie rozwiązanie jest bezpieczne i racjonalne i że związkowcy zrozumieją nasze decyzje. Jako właściciel Polskiej Miedzi chcemy, aby pieniądze ze spółki trafiały do wszystkich obywateli, nie tylko do mieszkańców Lubina i Polkowic. Mamy sygnały, że zarząd Polskiej Miedzi będzie egzekwował naruszenie prawa, jakim był dzisiejszy strajk. Nie pozwolimy, aby działania związkowców miały charakter naruszający prawo – mówił do dziennikarzy i obiecał, że rząd będzie wspierał władze koncernu w egzekwowaniu zachowań zgodnych z prawem.
Według szefa rady ministrów, decyzja rządu o sprzedaży 10 proc. udziałów nie łamie zobowiązań, które Platforma Obywatelska składała mieszkańcom Zagłębia Miedziowego w trakcie kampanii wyborczej. Teraz Donald Tusk gwarantuje, że dopóki będzie stał na czele rządu, KGHM nie zostanie sprzedany w całości.
Związkowcy nie rozumieją tłumaczeń rządu. – Jak mamy zrozumieć tę decyzję, skoro premier z nami nie rozmawiał. Nie odpowiedział nawet na nasz list. Wszystkiego dowiadujemy się z mediów – stwierdza zdenerwowany Ryszard Kurek, wiceprzewodniczący ZZPPM. – Jesteśmy zbulwersowani decyzją rządu. To złe posunięcie. Po sprzedaży dziesięciu procent akcji, w obcych rękach będzie aż siedemdziesiąt procent udziałów. Ktoś będzie mógł przejąć kontrolę nad firmą! – dodaje.
Premier przyznaje, że nie rozumie zachowania związkowców. – Nie było zastrzeżeń, kiedy pracownicy dostali 15 proc. akcji, a potem je sprzedali – przypomina z przekąsem.
– Rząd zostanie grabarzem przemysłu miedziowego! – czarno widzi Józef Czyczerski, szef miedziowej „Solidarności”. – Najpierw premier Tusk zapewniał, że nie sprywatyzuje KGHM, a teraz zapewnia, że musi sprywatyzować, żeby uniknąć podniesienia podatków…
Liderzy związków chcą jak najszybciej zorganizować spotkanie i podjąć decyzje co dalej robić. – Na pewno tak tego nie zostawimy – mówi Kurek. – Najpierw porozmawiamy z pracownikami, przeprowadzimy referendum, a później być może, jeśli załoga podejmie taką decyzję, będzie strajk generalny – zapowiada.
– Nie musimy wykonywać gwałtownych ruchów. Przede wszystkim nie chcemy zaszkodzić tej spółce – dodaje Józef Czyczerski. – Spotkamy się jutro, najpóźniej pojutrze. Myślałem, że będzie można podyskutować z rządem na temat prywatyzacji. Przeliczyłem się. Jest to bardzo niedobra decyzja dla Zagłębia Miedziowego.
Związkowcy mają również własne zdanie na temat oficjalnych informacji – podawanych zarówno przez zarząd KGHM, jak i premiera Tuska – że w stosunku do osób, które dziś wzięły udział w dwugodzinnym strajku ostrzegawczym, zostaną wyciągnięte konsekwencje.
– To element wojny psychologicznej, sposób zastraszania pracowników – mówi szef miedziowej „Solidarności”. – Zarząd chce przypodobać się rządowi, ma świadomość, że nie jest na stałe – podkreśla.
Na decyzje rządu błyskawicznie zareagowała warszawska Giełda Papierów Wartościowych. Walory spółki zanotowały ponad 5,6-procentowy spadek.