Pechowy start podczas Garmin Iron Triathlon

184

W Stężycy lubiński triathlonista Piotr Ławicki walczył z rywalami, a także z problemami natury technicznej. Ostatecznie nie stanął na pudle, ale zajął dobre szóste miejsce.

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Choć Piotr Ławicki przez większość rywalizacji w Stężycy borykał się z awarią swojego roweru, to jednak bardzo dobrze wypadł podczas biegu. Szósta lokata nie taka zła i lubinianin już motywuje się do następnych zawodów, gdzie na dystansie olimpijskim będzie walczył o laury podczas Wtórpol Triathlon Skarżysko-Kamienna nad Zalewem Rejowskim.

– Wspominając Stężycę, to po wyjściu z wody, był to zbieg niefortunnych zdarzeń. Dwa PIT-stopy na rowerze, skrzywiony łańcuch i walka o ukończenie etapu kolarskiego. Na deser najszybszy czas biegu, który pozwolił zająć tylko szóste miejsce. Szczęście nie dopisuje, ale najlepszym lekarstwem na to wszystko, to po prostu się odkuć – komentuje Piotr Ławicki, lubiński triathlonista.

Fot. Archiwum zawodnika

 


POWIĄZANE ARTYKUŁY