Niekończący się proces o mobbing

25

Dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć, tysiąc złotych grzywny oraz zakaz sprawowania funkcji kierowniczych – takich kar domaga się prokurator dla Urszuli R., byłej dyrektorki lubińskiego MOPS-u oskarżonej o mobbing podległych jej pracownic.

 

To miała być ostatnia rozprawa. Szykanowane pracownice MOPS-u liczyły, że dziś sprawa będzie miała wreszcie swój finał. Po zaplanowanych mowach końcowych miały nadzieję usłyszeć też wyrok. Niestety, jak same mówiły, chyba ciąży nad nimi jakieś fatum.

Z powodu utrudnień komunikacyjnych, spowodowanych wypadkiem w Gogołowicach, obrońca Urszuli R. dojechała do sądu z ponadgodzinnym opóźnieniem. I to na 15 minut przed końcem pracy wymiaru sprawiedliwości. Tym samym swoje mowy wygłosili jedynie prokurator i część oskarżycieli posiłkowych.

Prokuratura zarzuca Urszuli R. uporczywe i złośliwe łamanie praw pracowniczych poprzez szykanowanie, upokarzanie bez powodu czy przejawianie agresji słownej. Była szefowa MOPS miała też zmuszać załogę do zbierania głosów poparcia w czasie jej kandydowania do rady miasta oraz łamać prawa związkowe, tworząc w MOPS-ie swój własny, faworyzowany i konkurencyjny związek zawodowy.

– Nic nam już nie wróci zdrowia, ani wiary w ludzi. Nikt nam tego nie wynagrodzi – mówi Anna Dziedziula, szefowa związków zawodowych MOPS-u. – Liczyłyśmy, że po czterech latach w końcu usłyszymy wyrok, a tu znów odroczenie – dodaje.

Następna rozprawa została wyznaczona na 19 sierpnia. Wtedy też mowę końcową wygłosi obrońca oskarżonej.


POWIĄZANE ARTYKUŁY