Narodowa Orkiestra Dęta ma za sobą pierwszą trasę koncertową. Wygląda jednak na to, że tak naprawdę jeszcze się nie skończyła. Lubińskie dęciaki dostały bowiem propozycję, by zagrać dodatkowy koncert, który zostanie zarejestrowany i pokazany w telewizji.
NOD w ramach swojej pierwszej trasy zagrało osiem koncertów. Pierwszy w Lubinie, w Centrum Kultury Muza. Później Orkiestra wystąpiła kolejno w salach koncertowych w: Łodzi, Gdańsku, Wrocławiu, Szczecinie, Lublinie, Rzeszowie i Krakowie.
Orkiestra prezentowała utwory muzyki klasycznej w nowatorskiej aranżacji, na scenie występując w blisko 70-osobowym składzie.
Publiczność miała okazję usłyszeć m.in. „Bolero” Maurice’a Ravela, „Uwerturę do Zemsty Nietoperza” Johanna Straussa (syna) czy niemal zupełnie w Polsce nieznaną „Uwerturę Pittsburską” Krzysztofa Pendereckiego. To ostatnie dzieło napisane na orkiestrę dętą, fisharmonię, fortepian i perkusję, powstało na zamówienie Roberta Austina Boudreau, a jego prawykonania dokonała American Wind Symphony Orchestra pod dyrekcją Boudreau, 30 czerwca 1967 roku. W Polsce Uwertura ta została wykonana, jak dotąd… tylko raz. I to 45 lat po premierze. W 2012 roku zabrzmiała podczas 55. Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Współczesnej „Warszawska Jesień” w wykonaniu muzyków Filharmonii Narodowej.
– Maestro Krzysztof Penderecki – największy z największych polskich kompozytorów muzyki współczesnej. Odkryliśmy jego dzieło – „Uwerturę Pittsburską” – i pokazaliśmy w Polsce podczas trasy koncertowej, spotykając się z wielkim uznaniem zarówno młodzieży, która do tej pory nie zaznajamiała się z tymi dźwiękami, jak i melomanów, którzy w nowej barwie usłyszeli dzieło totalnie zapomniane – mówi dyrygent i dyrektor Narodowej Orkiestry Dętej w Lubinie Mariusz Dziubek, przyznając, że na koncerty przychodzili zarówno starsi, jak i młodsi.
– Brawa, emocje i łzy świadczą o tym, że ludzie są bardzo spragnieni muzyki, tej granej na żywo. Udowadniają, że mają serca otwarte na różne style muzyczne, na kulturę wyższą także – dodaje Mariusz Dziubek. – Ekspresji dęciaków, niespotykanej do tej pory na polskim rynku muzycznym, ekspresji kilkudziesięcioosobowej symfonicznej orkiestry dętej na deskach filharmonii, tego nie doświadczyły jak dotąd sale koncertowe w Polsce, w których na co dzień grywa orkiestra symfoniczna smyczkowa. Wszędzie, gdzie pojawiła się Narodowa Orkiestra Dęta, publiczność okazywała wielki aplauz i radość – mówi.
To, co przygotowali na swoją pierwszą trasę koncertową lubińscy filharmonicy, zainteresowało telewizję i radio.
– Prowadzone są rozmowy, abyśmy w maju pojawili się w studiu koncertowym im. Witolda Lutosławskiego w Warszawie i nagrali koncert dla TVP Kultura i programu 2 radia – przyznaje dyrygent Narodowej Orkiestry Dętej w Lubinie. – Pierwsza trasa koncertowa tak naprawdę więc się jeszcze nie skończyła. Trzymajcie kciuki, aby koncert został zarejestrowany – dodaje.