„Moje dziecko nie mówi!”

1186

Pierwszym komunikatem jest krzyk tuż po narodzinach. Potem powinny pojawiać się pierwsze dźwięki, za nimi słowa, a potem zdania – coraz bardziej złożone i zawierające coraz bardziej abstrakcyjne pojęcia. Co jednak, gdy dziecko mówi mało, niezrozumiale lub nie potrafi mówić wcale? Terapeuci mają na to sposoby, o czym opowiada Roksana Jakubowska, neurologopedka w Dolnośląskim Centrum Zdrowia Psychicznego dla Dzieci i Młodzieży w Lubinie.

Fot. Pixabay

Pierwsze niepokojące objawy można zauważyć już u niemowląt. Ważnym sygnałem dla rodzica powinno być to, że dziecko nie nawiązuje lub nie utrzymuje kontaktu wzrokowego, albo nie reaguje na mowę i inne dźwięki.

Rodzice zdecydowanie powinni słuchać swojej intuicji. Jeśli wydaje im się, że jakiś element rozwoju dziecka odbiega od normy, powinni udać się do lekarza lub terapeuty. Lepiej zareagować nawet na wyrost, niż później żałować, że się zwlekało z podjęciem decyzji o terapii – podkreśla Roksana Jakubowska. – Nie ma ścisłych granic wiekowych, w których należy coś sprawdzać, bo każde dziecko jest inne i rozwija się w swoim tempie.

Rodzaj i stopień zaburzeń bywa różny, ale trudności powodowane przez zaburzoną zdolność do komunikowania z otoczeniem są jednakowo dotkliwe i traumatyczne. Dziecko, które nie potrafi przekazać rodzicom informacji o swoich potrzebach, przemyśleniach lub przeżyciach, płacze, złości się, krzyczy, bywa agresywne lub zaczyna się izolować. Starsze będzie gorzej radzić sobie z nauką i kontaktami społecznymi. Im szybciej trafi pod opiekę specjalisty, tym lepiej.   

– W pierwszej kolejności musimy sprawdzić, jakie są możliwości dziecka. Czy mamy do czynienia na przykład z dziecięcym porażeniem mózgowym, zespołem Retta lub innymi chorobami, które mają wpływ na zdolności komunikacyjne – tłumaczy neurologopedka kliniczna Roksana Jakubowska. – Inne sposoby porozumiewania będziemy mieć u dziecka, które może artykułować dźwięki, a inne u dziecka, które jest w stanie tylko wykonywać ruchy gałek ocznych. Co innego dobierzemy też dla dziecka, które ma słaby wzrok lub nie widzi wcale. Te same uwarunkowania dotyczą oczywiście też osób dorosłych.

Stosunkowo łatwo i szybko wprowadza się gesty. To wspomaganie, z którego korzysta zresztą każdy człowiek – gestykulacja jest naszym naturalnym dopełnieniem mowy. Na tym opiera się między innymi program językowy Makaton, który składa się z obszernego zestawu gestów i symboli graficznych.

Z pomocą logopedom i ich pacjentom przychodzą też nowoczesne technologie. O ile u zdrowych dzieci smartfon lub tablet bywa źródłem problemów wynikających z uzależnienia od cyfrowej rozrywki, o tyle u pacjentów z trudnościami w komunikacji dostęp do takiego urządzenia bywa zbawienny. Jednym z rozwiązań, po które można sięgnąć, jest popularne polskie oprogramowanie MÓWik.

Tablet z systemem MÓWik (fot. materiały prasowe)

– W Polsce mamy do wyboru kilka systemów opartych na symbolach, można zatem wybrać taki, który w największym stopniu będzie odpowiadał potrzebom dziecka – wskazuje specjalistka z DCZPDM w Lubinie. – Są one skonstruowane tak, że są zrozumiałe i dla dziecka, i dla jego rozmówcy. Komunikacja musi przecież działać w obie strony. Zaletą tych systemów jest też to, że można dość szybko wprowadzić zestaw symboli pomocny w codziennych sytuacjach i stopniowo rozszerzać je nawet o abstrakcyjne pojęcia, rozwijając tym samym świadomość i wiedzę dziecka o otaczającym je świecie i o nim samym.

Komunikacja alternatywna to ratunek dla osób, u których porozumiewanie się z otoczeniem jest silnie ograniczone – niezależnie, czy trudności mają podłoże w braku rozwiniętego systemu językowego, czy też inne, wpływające bezpośrednio na możliwość realizacji dźwięków mowy.

Przydaje się to na przykład pacjentom z afazją. To zaburzenie mowy będące wynikiem uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego, czyli najprościej mówiąc – mózgu. Wówczas dana osoba może nie rozumieć, co się do niej mówi, bądź nie móc samodzielnie konstruować wypowiedzi.

– W przypadku afazji nieprawidłowości anatomiczne i czynnościowe w obszarze aparatu mowy z reguły nie występują, a mimo to pacjent nie jest w stanie na przykład połączyć głosek w słowa lub pojedynczych słów w zdanie. Może być też tak, że jego słabszą stroną jest rozumienie mowy lub budowanie logicznych wypowiedzi – wyjaśnia Roksana Jakubowska.

O alternatywnej komunikacji mówimy więc wtedy, gdy obserwowane przez nas trudności na danym etapie terapii uniemożliwiają dziecku efektywne porozumiewanie się za pomocą słów. Po wspomagającą sięga się, gdy narzędzie ułatwia komunikację z bliższym i dalszym otoczeniem, przy jednoczesnym wykorzystaniu i usprawnianiu posiadanych przez dziecko zasobów mowy czynnej. Oba te pojęcia nie są niczym nowym. To, co się zmienia, to częstotliwość ich używania. Z jednej strony jest to rezultat zmian w diagnostyce oraz terapii zaburzeń rozwoju i mowy, z drugiej – zauważalnego wzrostu liczby pacjentów, którzy tej terapii wymagają.

– Im szybciej damy dziecku narzędzie do porozumiewania się, tym szybciej jego kompetencje w tym obszarze będą się wzmacniać – wskazuje ekspertka. – Myślę też, że coraz więcej dzieci będzie potrzebowało wsparcia w postaci terapii, także z wykorzystaniem komunikacji alternatywnej i wspomagającej. Powodem tego jest nasz obecny sposób życia – w pośpiechu i stresie, ze złymi nawykami żywieniowymi i długim czasem spędzanym przed ekranami telewizorów, komputerów i smartfonów. To wszystko nie sprzyja naszemu zdrowiu oraz rozwojowi dzieci.



POWIĄZANE ARTYKUŁY