Mija 78 lat od zakończenia wojny

1327

– Pogoda była śliczna, słoneczna – taka jak dzisiaj. I po tym koszmarze sześciu lat wojny, bezsensownych mordów i zabójstw, budziła się nadzieja na coś dobrego – mówi kapitan Henryk Rusewicz, szef lubińskich kombatantów. Dziś w Lubinie uczczono rocznicę zakończenia II wojny światowej w Europie.

Na ceremonii pod murem pamięci przy ul. Pruzi spotkali się dziś wojskowi, harcerze, uczniowie klas mundurowych oraz przedstawiciele władz powiatu lubińskiego oraz lokalnych instytucji i stowarzyszeń.

W Polsce od ośmiu lat 8 maja obchodzony jest jako Narodowy Dzień Zwycięstwa. Wcześniej zakończenie wojny celebrowano dzień później. Organizatorzy spotkania przypomnieli, że w Europie zakończenie wojny formalizowane było przez kilka dni – począwszy od 29 kwietnia, gdy akt kapitulacji podpisały wojska niemieckie w północnych Włoszech, przez 4 maja, gdy poddali się Niemcy w Holandii i północnych Niemczech, po 7 maja, gdy akt kapitulacji przyjął dowodzący wojskami aliantów amerykański generał Eisenhower.

– Nie odpowiadało to Stalinowi, który uważał, że to Związek Radziecki był głównym zwycięzcą wojny. Zażyczył więc sobie podpisania tego aktu raz jeszcze. Doszło do tego następnego dnia, 8 maja, po godzinie 23, w berlińskiej kwaterze marszałka Żukowa. I to ten akt przeszedł do historii. Według czasu moskiewskiego był już dziewiąty maja, dlatego w różnych krajach ta rocznica obchodzona jest w dwóch różnych dniach – wyjaśnia kapitan Henryk Rusewicz, przewodniczący Powiatowej Rady Kombatantów w Lubinie oraz prezes regionalnego Związku Weteranów i Rezerwistów Wojska Polskiego.

Henryk Rusewicz

Ostatecznie światowy konflikt zakończyła bezwarunkowa kapitulacja Japonii, dokonana 2 września 1945 r. Szacuje się, że wojna pochłonęła nawet 78 mln ludzkich istnień. Henryk Rusewicz podkreśla, że ludzkość powinna o tym cały czas pamiętać i wyciągać z tego lepsze wnioski. Dotyczy to w szczególności polityków.

– Powinniśmy wreszcie nauczyć się mądrze wybierać sojusze – z tymi krajami, które są blisko nas. Nie kłócić się z Czechami, Słowakami, Litwinami, Łotyszami, bo wspólnie coś znaczymy. Jedną zapałkę można złamać bez trudu, ale jak się weźmie całą ich garść, będzie już trudno. Dobrze, że Amerykanie i Anglicy są skłonni do pomocy, ale musimy dbać przede wszystkim o to, co mamy blisko siebie, a nie gdzieś daleko – uważa Rusewicz.

Fot. BM


POWIĄZANE ARTYKUŁY