LUBIN. Lubińskie matki alarmują. W mieście jest wiele miejsc, gdzie z wózkami nie można się dostać. Jako przykład pani Olympia – mama 10-miesięcznej Nadii – podaje budynek poczty głównej. – Nie ma tam podjazdu dla wózków, co uniemożliwia mi załatwienie jakiejkolwiek sprawy na poczcie – mówi lubinianka.
– Dopóki nie zostanie się mamą i nie wyjdzie z wózkiem na miasto, problem jest niedostrzegalny. – Ale ja od dziesięciu miesięcy mam córeczkę i wszędzie mam pod górkę – alarmuje kobieta.
– Raz postanowiłam – mimo niebezpieczeństwa – wciągnąć wózek po schodach, ale okazało się, że szerokość przejścia jest niewystarczająca dla wózka. Nie miałam jak otworzyć drugiego skrzydła drzwi, ponieważ musiałam trzymać wózek z dzieckiem – opowiada pani Olympia. – Poprosiłam mamę, żeby odebrała mi ważny list, ale pani na poczcie nie chciała jej go wydać – narzeka kobieta.
Jak się okazuje pracownicy poczty przy ulicy Odrodzenia znają problem. – Wiemy, że te kilka schodów to dla niektórych duży problem. O ile dla niepełnosprawnych jest barierka i dzwonek przed wejściem, którego mogą użyć i otrzymać pomoc od pracowników poczty, o tyle matki z wózkami mają już gorzej – przyznaje naczelniczka poczty. – Mamy w planach wykonanie podjazdu, ale zawsze brakuje środków, bo znajdują się ważniejsze potrzeby. Kiedy tylko znajdziemy pieniądze, podjazd na pewno powstanie – zapewnia.
Mama małej Nadii dodaje też, że problem jest dużo większy. – Bank Zachodni ma ten sam problem. Nie są to jedyne przypadki. Oprócz galerii nie ma też, gdzie nakarmić dziecka piersią. W Tesco jest na przykład pokój do przewijania, ale nie ma gdzie usiąść, chyba że na toalecie. Może, kiedy nagłośni się sprawę, coś się w końcu zmieni – dodaje kobieta.