Monika Maliczkiewicz po niespełna sezonie spędzonym we francuskiej ekstraklasie wraca do rodzimej Superligi. Była szczypiornistka Nimes ponownie reprezentować będzie barwy Metraco Zagłębia Lubin.
Przez ostatnie lata gry w Zagłębiu prezentowałaś bardzo wysoką formę. Byłaś jedną z liderek drużyny, a Twoje kapitalne interwencje zapierały dech w piersiach niejednego fana piłki ręcznej. Każdy sportowiec ma jednak swoje marzenia, postanowiłaś spróbować sił za granicą. Wybór padł na Francję, trafiłaś do Nimes.
Każdy sportowiec w pewnym momencie swojej kariery, chce spróbować swoich sił za granicą, tak też było w moim przypadku. Po siedmiu latach spędzonych w Lubinie postanowiłam coś zmienić. Postawiłam na Francję, bo przecież gdzie wypróbować swoich sił jak nie w jednej z najsilniejszych lig w Europie. Nimes przed moim przyjściem plasował się na czwartym miejscu zaraz za bardzo dobrymi klubami takimi jak Fleury, Metz czy Issy Paris.
Początki zawsze bywają ciężkie. Jak się odnalazłaś we Francji ? Zderzyłaś się z zupełnie inną mentalnością ludzi, kulturą i językiem.
Zgadza się. Zawodnikowi, który wyjeżdża sam do obcego kraju zawsze jest ciężko. Miałam na tyle szczęścia, że w męskiej drużynie Nimes grał Polak Paweł Podsiadło. Już od pierwszego dnia wraz ze swoją żoną Agatą , wzięli mnie pod skrzydła i pomogli zaaklimatyzować się w nowym miejscu, za co im serdecznie dziękuje! Poznałam także kilku Polaków , którzy byli dla mnie bardzo mili i zawsze służyli pomocą. Oczywiście nie mogę zapomnieć o „Nani” (Vanessa Jelić ), która jest znana chyba wszystkim lubińskim kibicom i to ona od samego początku bardzo mi też pomagała. MERCI NANI! Początki zawsze bywają trudne, ale z upływem czasu wszystko się układało ,zaczynałam łapać pojedyncze słówka , przede wszystkim jak najszybciej starałam sobie przyswoić najczęstsze zwroty treningowe oraz podstawy do życia co bym mogła poradzić sobie w sklepie ,oczywiście nie obyło się bez łamania języka. Co do ludzi żyjących na południu Francji mogę powiedzieć, że są bardzo pogodni i pomocni, w czasie pobytu chyba nie spotkałam się z żadną przykrością skierowaną w moją stronę .
O miejsce między słupkami rywalizowałaś z reprezentantką Serbii Mariną Coli.
Zgadza się, w bramce rywalizowałam z Marija. Była to rywalizacja czysto sportowa. Nasza współpraca układała się dobrze w związku z tym, że Marija grała już rok we Francji dawała mi dużo informacji o zawodniczkach, co dało mi niezły przegląd sytuacji, gdy zaczęłyśmy już ligę.
Jak oceniasz poziom ligi ?
Już wspominałam poziom ligi jest wysoki. Praktycznie w każdej drużynie jest reprezentantka jakiegoś kraju. W samym Issy Paris są chyba trzy Norweżki, we Fleury Loriet 1/4 reprezentacji Hiszpanii – są to naprawdę dobre zawodniczki, przez to poziom ligi jest ciekawszy, a za tym idzie każdy z każdym może wygrać. Muszę przyznać, że przez to mecze były bardzo emocjonujące.
Nie samą piłką żyje człowiek. Był czas na zwiedzanie ?
Miałam przyjemność grać i przebywać na południu Francji. Niektóre miejsca zapierają dech w piersiach. Z czystym sumieniem polecam każdemu ten region. Bardzo się cieszę, że zaryzykowałam i zdecydowałam spróbować swoich sił za granicą. Mój pobyt tam bardzo dużo mnie nauczył, zarówno sportowo jak i prywatnie. Wracam silniejsza!
Kibice zacierają ręce, bo zapowiada się ciekawa rywalizacja między słupkami. Monika Wąż wykonała w poprzednim sezonie kawał dobrej roboty.
Oglądałam kilka spotkań Zagłębia. „Skwara” miała naprawdę dobry sezon. Mam nadziej, że razem w bramce postawimy mur nie do przejścia!
Jakie cele stawiasz sobie w nadchodzącym sezonie ?
Jak najlepsza gra w barwach Zagłębia! Chciałabym także na stałe zagościć w reprezentacji.