Trenuje pięć razy w tygodniu, a przebieg każdej swojej wizyty na siłowni skrupulatnie notuje w zeszycie. Dzięki temu dokładnie wie, ile serii, powtórzeń i z jakim obciążeniem wykonywał danego dnia. Do tego rygorystyczna dieta, w której każdy gram posiłku ma znaczenie. I tak już od ponad dekady. Efekt? Patryk Walczuk, bo o nim mowa, jest obecnie jednym z najwyżej ocenianych kulturystów, już nie tylko w Polsce, ale i na świecie. 29-latek z Lubina właśnie zwyciężył w prestiżowych zawodach federacji NPC Worldwide w Warszawie, gdzie okazał się najlepszy zarówno w swojej kategorii wzrostowej, ale też spośród wszystkich startujących z różnych stron świata.
Któż z młodych chłopaków przynajmniej nie marzył kiedyś o umięśnionej sylwetce, mając w pamięci chociażby filmy z Arnoldem Schwarzeneggerem w roli głównej. Spora część z nich próbuje te marzenia urzeczywistnić, ale gdy po kilku tygodniach lub miesiącach intensywnych ćwiczeń na siłowni rezultaty nie są takie, jakich by sobie życzyli, rezygnują. W tym sporcie, bodaj jak w żadnych innym, dyscyplina i konsekwencja ogrywają kluczową rolę w odniesieniu sukcesu. Do tego oczywiście dochodzi szereg innych czynników, jak dieta, wiek, waga, wzrost czy predyspozycje genetyczne.
Coś na ten temat wie Patryk Walczuk, który swoją przygodę z kulturystyką rozpoczął, mając 17 lat. Podobnie jak większość jego rówieśników chciał po prostu nabrać nieco masy mięśniowej, między innymi po to, by zaimponować płci pięknej. Choć, patrząc dziś na jego zdjęcia, aż trudno w to uwierzyć.
– Zawsze byłem chudy i dość wątły. To był mój kompleks. Chciałem to zmienić. Początkową inspiracją była chęć zaimponowania dziewczynom. Wiadomo, jak to młody chłopak – wspomina z uśmiechem lubinianin, który do sprawy podszedł bardzo ambitnie.
Początkowe cele z czasem się zmieniły.
– Pokochałem ten sport i po kilku latach treningów, w 2016 roku, zadebiutowałem na scenie, a dokładnie na Mistrzostwach Polski w Białymstoku. Pamiętam, że wygrałem tamte zawody. Był to dla mnie taki kop na samym starcie, żeby brnąć w to dalej – dodaje.
Teraz 29-letni Patryk jest profesjonalistą w każdym calu. Treningi siłowe pięć razy w tygodniu musi godzić z fizyczną pracą w kopalni, co na pewno nie ułatwia mu zadania. W tygodniu praca i ćwiczenia, a na weekend pizza i piwko ze znajomymi… Nie w jego przypadku. Na takie luksusy może sobie pozwolić, jednak niezwykle rzadko.
– Jak jestem w okresie budowania masy, poza sezonem startowym, to od czasu do czasu coś takiego nielegalnego wleci. Ale gdy już się przygotowuję do startu w zawodach to nie ma mowy o żadnym odskoku – zaznacza sportowiec.
– Generalnie są dwa procesy, jeśli chodzi o przygotowania. Okres masowy, gdzie budujemy sylwetkę i gdzie jest nadwyżka kaloryczna, a przed zawodami robimy tzw. redukcję, podczas której dieta jest bardzo restrykcyjna. Wtedy ważymy posiłki co do grama, bazujemy na wąskim wachlarzu produktów, które możemy spożywać. Wszystko po to, żeby ciało jak najbardziej odtłuścić i przygotować pod zawody – wyjaśnia.
Plan treningowy oraz odpowiednią dietę pomaga mu ułożyć trener z warszawy, z którym Patryk współpracuje online. Czasem zdarza się, że musi osobiście pojechać do stolicy, żeby zweryfikować formę i przegadać sprawy związane z przygotowaniami.
O jego profesjonalnym podejściu do kulturystyki niech świadczy również… zeszyt, który towarzyszy mu podczas każdego treningu.
– Ludzie, którzy mnie obserwują na siłowni, się śmieją, że ja wszędzie chodzę z zeszytem i wszystko zapisuję. Muszę to robić, żeby wiedzieć, ile danego dnia podnosiłem, by na przykład za tydzień móc zwiększyć ciężar o te perę kilogramów. Wszystko jest zapisane, nie ma miejsca na żadne pomyłki – tłumaczy lubinianin.
Patryk Walczuk odniósł niedawno największy sukces w swojej dotychczasowej karierze, wygrywając prestiżowe zawody kulturystyczne federacji NPC Worldwide w Warszawie. 29-latek wywalczył złoty medal swojej kategorii wzrostowej (do 173 cm), ale w opinii międzynarodowego jury okazał się też najlepszy w kategorii open, pokonując kilkudziesięciu rywali z całego świata. Dzięki temu jako dziewiąta osoba w Polsce stał się posiadaczem Karty Pro w kategorii Men’s Physique.
– Chłopaków w Polsce startujących w tej dywizji są setki, więc jest to dla mnie wielkie wyróżnienie i spełnienie marzeń. Miałem również możliwość, jako nowy członek IFBB PRO stanąć tego dnia na scenie z 17 zawodnikami PRO z całego świata. Dostałem się do czołowej dziesiątki, co jest mega wielkim osiągnięciem – podkreśla kulturysta.
Co dalej? Na początek zasłużony odpoczynek – przygotowania do zawodów takiej rangi są mocno wyczerpujące i od strony fizycznej i psychicznej.
– Później pozostaje kwestia przemyśleń, co do budowania sylwetki do tej ligi PRO. Tam są już sami profesjonaliści z całego świata. Zupełnie inny poziom. Jeśli udałoby mi się wygrać jakieś zawody to mógłbym startować w najbardziej prestiżowych zawodach kulturystycznych na świecie, czyli Mr. Olympia (zwycięzcami tych zawodów były m.in. takie gwiazdy jak Arnold Arnold Schwarzenegger czy Dorian Yates – przyp. red.). To jest moje kolejne marzenie do spełnienia – snuje plany Patryk Walczuk, który jest również stypendystą programu KGHM „Miedziane Rywalizacje”.
Fot. Archiwum prywatne