Lubinianka w „Piekielnej kuchni” Polsatu

91

O tym, że bierze udział w polskiej edycji „Hell’s kitchen” wiedziało jedynie kilka osób z jej najbliższej rodziny. Gdy w Polsacie pojawiły się zapowiedzi programu, rozdzwonił się telefon. „Sylwia to ty? Jak tam trafiłaś?” – pytali znajomi. Lubinianka Sylwia Biały do programu zgłosiła się sama. Została wybrana spośród ponad tysiąca kandydatów. Dziś zobaczymy ją w drugim odcinku.

To miała być przygoda i sposób na sprawdzenie samej siebie. 28-letnia Sylwia nie jest zawodowym kucharzem. Mówi o sobie „kura domowa”. Jednak nie ma w jej słowach żalu, a raczej duma. – Jestem kurą domową z wyboru – dodaje. Ma męża, dwójkę dzieci – 9-letniego syna i 2-letnią córeczkę – i to oni są jej pierwszymi i najważniejszymi krytykami kulinarnymi.

– Uwielbiam gotować i eksperymentować w kuchni. To rodzina powiedziała mi, że robię to dobrze. Chciałam się jednak sprawdzić. Żeby ktoś, kto zajmuje się profesjonalnie gotowaniem, ocenił moje zdolności kulinarne – mówi lubinianka. – Moim marzeniem jest zostać profesjonalnym szefem kuchni. Wcześniej to mąż się realizował zawodowo, teraz moja kolej – stwierdza z uśmiechem.

Dlatego pewnego dnia Sylwia wypełniła ankietę i wysłała swoje zgłoszenie do programu „Hell’s kitchen”, czyli „Piekielna kuchnia”. – I zapomniałam o tym – wspomina. – To mąż przekonał mnie, żebym się przypomniała producentom – dodaje.

Udało się. Lubinianka została zaproszona do kolejnego etapu. Najpierw była rozmowa przez Skype a potem zaproszenie do Warszawy. Tam musiała pojechać aż dwa razy i zaprezentować swoje zdolności kulinarne oraz samą siebie. – Nie spodziewałam się, że może być tak trudno. Każdy miał 10 minut, żeby się pokazać – wspomina lubinianka. – Postanowiłam być sobą.

Jej sposób się sprawdził, bo znalazła się w czternastce szczęśliwców, których wybrano do programu. Na jakiś czas musiała opuścić rodzinę. Nie mogła się kontaktować z nikim z bliskich.

– Zabrano nam komórki, a nawet zegarki. Byliśmy odcięci od świata. Było bardzo ciężko, ale jestem uparta, rzadko odpuszczam, nie poddaję się. Robiłam to dla siebie, ale też dla mojej rodziny – mówi Sylwia.

Ci, którzy wytrwali najdłużej – co tydzień odpada z programu jedna osoba – spędzili odcięci od świata 10 tygodni. Mieszkali w specjalnie przygotowanym apartamencie, a każdy ich ruch śledziły kamery. Dostali profesjonalnie wyposażoną kuchnię i restaurację. Gotowali pod okiem Wojciecha Modesta Amaro, właściciela restauracji Atelier Amaro, która w 2013 jako pierwsza restauracja w Polsce otrzymała gwiazdkę Michelina.

Już po pierwszym odcinku, który w ubiegłym tygodniu wyemitował Polsat, widać, że uczestnikom towarzyszy duży stres i ogromne emocje. Do wygrania jest bowiem 100 tysięcy złotych i praca w Atelier Amaro.

Czy będzie tak ostro jak w oryginalnej, czyli brytyjskiej wersji „Hell’s kitchen” czy chociażby amerykańskiej? W obu szefem kuchni był Gordon Ramsay, który nie szczędził wyzwisk uczestnikom i bezlitośnie znęca się nad nimi. Sylwia, mimo że znajomi i rodzina ją naciskają, nie zdradza szczegółów programu ani tego jak daleko uda jej się zajść. Zobowiązuje ją do tego kontrakt. Żeby się o tym przekonać, trzeba oglądać program, który emitowany jest w Polsacie w każdy wtorek o godzinie 20.

O Sylwii i jej udziale w programie przeczytacie także tutaj: www.facebook.com/SylwiaBialyfanpage


POWIĄZANE ARTYKUŁY