Lemoniada z pokrzyw z glinianego kubeczka

47

– To polskie święto, więc jedzmy polskie rośliny – mówi autorka książki Pyszne chwasty, Małgorzata Kalemba – Drożdż, częstując odwiedzających lemoniadą z pokrzywy i kruchymi babeczkami z płatkami róż. Ci, którzy kwiaty wolą dostawać niż zjadać, mogli spróbować swoich sił we florystyce albo udekorować motywami roślinnymi samodzielnie zrobiony gliniany wazonik.

– Garncarstwem zajmuję się od pokoleń. To rodzinna tradycja: lepił mój ociec, dziadek, pradziadek, a teraz także mój syn, uczy się już wnuczka. Niewielu jest nas takich, tradycyjnie wykonujących garnki ręcznie. Nasza pracownia znalazła się w podręczniku szkolnym! – mówi Ryszard Arkuszyński z pomorskiej pracowni garncarstwa artystycznego. – Wszystkie produkty są wykonane ręcznie. To czysta glina, nie może zawierać marglu, bo po wypaleniu robią się odpryski. Część gliny kupujemy, część kopiemy sami. Potem wypalanie w ceglanym piecu o bardzo grubych ścianach, który każdorazowo trzeba zamurować i odmurować – dodaje żona, Jadwiga.

Piękne przedmioty można było nie tylko samemu wykonać, ale także obejrzeć, ponieważ teren całego festiwalu został fantazyjnie udekorowany.

– Dekoracje to autorskie pomysły pani Małgosi i jej koleżanek. Trzeba podkreślić, że Wzgórze to duża rzesza grafików, artystów, a całokształt festiwalu, dobór tematów i gości to praca zespołowa, zasługa ludzi, którzy się na tym znają, ich pasji i kontaktów – mówi Marek Zawadka, dyrektor Wzgórza Zamkowego.

Dekoracje Małgorzaty Biadali urzekły zarówno odwiedzających, jak i gości.

– Zawsze znajdę na lubińskim festiwalu coś, czemu chcę zrobić zdjęcie. W tym roku są to aranżacje z rowerami. Mimo, że jako przedmiot dekoracyjny stary rower nie jest nowym tematem, to jednak tutaj, w zestawieniu z poduszkami czy innymi rzemieślniczymi przedmiotami mają dużo uroku – mówi Czuksanow.

Festiwal to okazja, żeby obejrzeć rośliny, których nie mamy, a które chcielibyśmy mieć, a o wszystko można podpytać sprzedawców – ludzi z ogromną wiedzą, którą chętnie się dzielą. To także okazja, żeby podpatrzyć sezonowe mody:

– Co roku mam inne pomysły, sadzę coś nowego. Myślę, że ten rok będzie rokiem roślin liściowych, „sałatkowych” – komosa, lebioda, pokrzywa, jasnota, kurdybanek, krwawnik – mówi Witold Czuksanow, który do Lubina przyjechał z trzema wykładami i zabawą „Polska w kwiatach”.

Równolegle do kwiecistego święta trwał festiwal piwa. Ten niestety, w tym roku nie spełnił oczekiwań ani mieszkańców ani wystawców.

– Jeśli chodzi o piwo, to wystawców jest niewielu, ale niestety: nie ma popytu nie ma podaży, nie ma podaży nie ma popytu. Lubinianie nie są skorzy do picia piwa nieznanego, niereklamowanego. Nie wszystkie pomysły się sprawdziły. Były warsztaty gorzelnicze, myśleliśmy, że to zaowocuje piwowarami domowymi, ale wygląda na to że w Lubinie nie ma chyba takich. To ostatnia edycja tego festiwalu, w następnym roku zaproponujemy go w innej wersji – mówi Zawadka

Frekwencji nie sprzyjała też pogoda: chłód i porywisty wiatr. Dobra wiadomość jest taka, że chłodną wiosną kwiaty dłużej kwitną.


POWIĄZANE ARTYKUŁY