Naganę od kolegów z partyjnego sądu koleżeńskiego otrzymał poseł Norbert Wojnarowski z PO. To kara za udział w aferze taśmowej i proponowanie pracy w KGHM w zamian za poparcie. To prawdopodobnie zamyka całą sprawę. – Raczej nie będę odwoływał się od tej decyzji. Jestem już zmęczony tą sprawą. Przyjmuję karę z pokorą, bo chciałbym w końcu wrócić do pracy i zapomnieć o wszystkim – komentuje Wojnarowski.
Poseł Wojnarowski wraz z pozostałymi bohaterami afery taśmowej stanęli wczoraj przez sądem koleżeńskim Platformy Obywatelskiej. Zeznawał poseł z Lubina, ale też parlamentarzysta Michał Jaros i lokalni działacze partii: Paweł Frost z Legnicy, Edward Klimka z Lubina i Tomasz Borkowski z Polkowic. Wszyscy otrzymali od sądu naganę.
– Zeznawałem ponad godzinę. Ze szczegółami zrelacjonowałem całą tą sytuację. Sąd mógł mnie ukarać upomnieniem, naganą, zawieszeniem lub wyrzuceniem z partii. Otrzymałem naganę – relacjonuje Norbert Wojnarowski. – Sąd zgodził się ze mną, że to nagranie zostało zmanipulowane, przyznał jednak, że jako poseł powinienem się posługiwać bardziej parlamentarnym językiem – zaznacza.
Uzasadnienie tej decyzji ma powstać dopiero, kiedy poseł złoży odwołanie. Ale polityk raczej tego nie zrobi. – Przez pięć miesięcy byłem zawieszony w prawach członka partii. Nie chcę tego dłużej przeciągać, chcę wrócić do pracy. Przyjmę więc tę decyzję z pokora, ale jednocześnie z taką wewnętrzną niezgodą. Decyzja uprawomocni się za dwa tygodnie i wtedy znów będę pełnoprawnym członkiem Platformy – podkreśla.