Kładką znów zajmie się prokuratura

3540

Sprawa kładki nad ul. KEN po raz kolejny trafiła na prokuratorskie biurka. Tym razem za sprawą Dolnośląskiej Służby Dróg i Kolei we Wrocławiu, która nie chce otrzymać zrujnowanego obiektu „w spadku” od Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

Przypomnijmy, jedno z przęseł kładki runęło w nocy z 14 na 15 kwietnia zeszłego roku. Zarządzająca tą drogą i samą kładką GDDKiA usunęła niektóre elementy, ustawiła podpory i zagrodziła wejście na kładkę. Obiekt osłonięty został też siatkami, które mają chronić przejeżdżające pod nim osoby przed np. odpadaniem części konstrukcji.

Tuż po wypadku Urząd Miejski w Lubinie złożył zawiadomienie do prokuratury, domagając się wyjaśnienia, czy kładka była w dobrym stanie technicznym i czy nie doszło do jakichkolwiek zaniechań ze strony zarządcy.

W czerwcu tego roku prokuratura umorzyła postępowanie, nie znajdując znamion przestępstwa. Zanim do tego doszło, lubiński magistrat rozpoczął już pisemną batalię z Dyrekcją i Wojewódzkim Inspektorem Nadzoru Budowlanego (WINB). Po drodze do korespondencji dołączyło Ministerstwo Infrastruktury i Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego. Wymiana pism trwa do dzisiaj.

Zgodnie z art. 79 i 92 Prawa budowlanego zarządca obiektu ma obowiązek usunąć skutki katastrofy budowlanej, a jeśli tego nie zrobi, może zostać ukarany przez nadzór budowlany. W tym przypadku tak się nie stanie.

– W sytuacji wyłączenia obiektu budowlanego z użytkowania, który nie stwarza zagrożenia bezpieczeństwa ludzi lub mienia brak jest podstaw do wydawania przez organ nadzoru budowlanego nakazów mających przywrócić obiekt do pełnej sprawności technicznej – poinformował nas Piotr Wiss, szef WINB. W ocenie dolnośląskiego inspektora obiekt został należycie zabezpieczony, a decyzja o dalszym losie kładki należy do zarządcy drogi.

Zarządca decyzję już podjął – GDDKiA czeka na zakończenie budowy odcinka trasy S3 między Polkowicami a Lubinem, bo wtedy ul. KEN straci status drogi krajowej i przejdzie pod zarząd Województwa Dolnośląskiego. Potwierdziło to nawet samo Ministerstwo Infrastruktury, o czym pisaliśmy tutaj.

W praktyce kładka stanie się wtedy problemem podlegającej marszałkowi Dolnośląskiej Służby Dróg i Kolei, która nie chce przyjąć na swój stan zrujnowanego obiektu. Stąd zawiadomienie złożone do prokuratury, w którym DSDiK wskazuje, że zarówno GDDKiA, jak i WINB dopuściły się zaniedbania swoich obowiązków. Poinformował o tym na swoim facebookowym profilu Tymoteusz Myrda, członek zarządu województwa, który odpowiada za dolnośląski transport i infrastrukturę.

– Od lat obserwujemy, że instytucje państwa przestają sobie radzić z wykonywaniem swoich zadań. Stają się coraz bardziej słabe merytorycznie, zbiurokratyzowane i niewydolne. Dochodzi już do kuriozalnych sytuacji, w których ich statutową aktywność trzeba wymuszać zawiadomieniami do prokuratury. Ciężko mi to mówić, ale organy ścigania skłaniające administrację państwową do pracy to, w mojej ocenie, sytuacja patologiczna – komentuje Myrda.

– GDDKiA twierdzi, że nie gra na zwłokę, ale wszystko, w tym treść naszej korespondencji, wskazuje na to, że jest inaczej. Gdyby po stronie Dyrekcji rzeczywiście była wola odbudowy kładki, to najdalej na koniec tego roku lubinianie mogliby już znowu nią przechodzić – dodaje Marcelina Falkiewicz, rzeczniczka prasowa prezydenta Lubina.


POWIĄZANE ARTYKUŁY