By móc jeździć rowerem, nieraz sprzedawał puszki i makulaturę, ale opłaciło się, bo od 17 lat nie chorował ani razu – 65-letni Bolesław Osipik z Jeleniej Góry przyjechał dziś do Lubina… na rowerze. Jednośladem mężczyzna pokonał już łącznie 315 tysięcy kilometrów. Był m.in. w Niemczech, Czechach, Belgii, Holandii, Austrii, Słowacji i Grecji.
Pan Bolesław jest chodzącym dowodem na to, że sport to zdrowie. – W trasie staram się nie jeść za dużo. Głównie są to słodkie bułki, jogurty i pierogi, rzadko kiedy mięso. Gdy jest ciepło zbieram natomiast jagody i maliny, a śpię na dziko pod namiotem – opowiada jeleniogórzanin, który za swoje wybitne dokonania otrzymał tytuł rowerowego ambasadora tego miasta.
65-latek wybrał się ostatnio w trasę z Jeleniej Góry na Dni Sławy, skąd ruszył do Głogowa, Polkowic i Lubina. – Teraz jadę do Legnicy, Złotoryi i Znów Jeleniej Góry. Polskę przejechałem już całą wzdłuż i wszerz, a także po całej granicy. Oprócz tego zwiedziłem na rowerze Niemcy, Czechy, Belgię, Holandię, Austrię, Słowację, a nawet trochę Grecji, łącznie 315 tysięcy kilometrów – mówi Bolesław Osipik.
W domu na pasjonata roweru zawsze czeka żona, jednak o wspólnych podróżach nie ma mowy. – Ona jest bardziej typem domatorki. Nie lubi sportu. Ja wręcz przeciwnie. Proszę mi wierzyć, że od kiedy w 1997 roku wyjechałem na rowerze z domu nie chorowałem ani razu. To jest fenomen. W rodzinnych stronach mówią o mnie Karkonoski Rambo – śmieje się pan Bolesław.