Kaja Załęczna: Emocje są wiecznie żywe

92

Miniony rok dla Kai Załęcznej był czasem wielu nowych wyzwań, a także wzruszeń. Właśnie 19 sierpnia 2017 roku, wychowanka Zagłębia Lubin rozegrała swój ostatni mecz w karierze, a w październiku ruszył jej nowy projekt, który nabiera rozpędu. Przedstawiamy państwu pierwszą część wywiadu z byłą skrzydłową miedziowej ekipy. Jak teraz wygląda jej codzienne życie?

Powspominajmy trochę. Natalia Ciepłowska, Natalia Tsvirko, Monika Migała, Aneta Piekarz, Elżbieta Szczepaniak to zawodniczki, z którymi znasz się wiele lat i przez wiele lat byłyście związane z jednym klubem. Te osoby są w dalszym ciągu dla ciebie bardzo ważne?

Kaja Załęczna: To są osoby, z którymi wiążą się wiecznie żywe wspomnienia. Takie do końca życia. Wspaniałe osoby i zawodniczki. Cieszę się, że spotkałam je na swojej drodze i miałam przyjemność grać i zdobywać razem laury.

II Liceum Ogólnokształcące to kolejne wspaniałe wspomnienie?

Kaja Załęczna: Podwójnie. Chodziłam właśnie tam do szkoły, więc nie tylko hala sportowa, ale cała szkoła. Każdy obiekt ma swoje wspomnienia. Nie miałam okazji w seniorskiej piłce grać na hali legnickiej, ale przygodę tę zaczęłam właśnie w II LO. Potem była hala przy Szkole Podstawowej nr 14 i miałam jeszcze to szczęście zagrać na w hali RCS, która moim zdaniem jest jedną z najładniejszych hal do gry w piłkę ręczną kobiet w Polsce.

Mistrzostwo Polski, które zdobyłaś z koleżankami w 2011 roku wymagało wiele poświęcenia i energii. Sam fakt zdobycia tego trofeum był ważny dla was, klubu i całego Lubina, w tym kibiców, a także lokalnych dziennikarzy. Jak z perspektywy tylu lat wygląda powrót w głowie do tamtych chwil. Emocje wracają?

Kaja Załęczna: Walczyłyśmy jak równy z równym z Lublinem przez wiele lat. W większości nasze rywalki wychodziły z tej konfrontacji zwycięsko i to było dla nas szczególnie ważne, że udało nam się wygrać z tym zespołem z Lublina, w którym grały takie zdobywczynie mistrzostw kraju jak, Sabina Włodek, Monik Marzec czy Izabela Puchacz. Na koniec ich kariery sportowej to my wyrwałyśmy im tytuł. To było dla nas ważne. W miarę upływu czasu wraca człowiek do tych rozgrywek w głowie. Wspaniałe uczucie i szkoda, że tylko jedno w karierze.

W 2009 roku udzieliłaś wywiadu, w którym powiedziałaś, że wszystko teraz kręci się wokół synka Krzysia. Wtedy byłaś jeszcze zawodniczką, a także przez wiele lat później. Jak to jest teraz na sportowej emeryturze, czy faktycznie tego czasu dla rodziny jest już odpowiednio dużo?

Kaja Załęczna: Na pewno po wielu latach bycia sportowcem, co wiąże się z wyrzeczeniami, między innymi tym, że nie możemy sobie swobodnie coś planować. Wszystko odbywa się pod dyktando treningów i spotkań ligowych. Nawet podczas urlopu brało się budy sportowe i wykonywało się ćwiczenia, które mieliśmy zaplanowane na czas przerwy od gry. W zeszłym roku miałam pierwsze wakacje, gdzie mogłam tak naprawdę dosłownie odpocząć i nie musiałam jechać z zegarkiem i butami do treningu. Przykładowo byłam na świętach i nie muszę nic kontrolować. Wracają wspomnienia związane z tymczasem, ale już teraz mam wiele nowych przedsięwzięć i nie jest tak do końca, że nic nie robię, ale te weekendy są wolne.

Chciałem zapytać o wspomnienia związane ze sztabem szkoleniowym. Bożena Karkut, Renata Jakubowska czy wielu innych ludzi, z którymi przebywałyście na co dzień, rozmawiałyście ze sobą, dzieliłyście smutki i radości po zwycięstwie. Jak wspominasz tych ludzi?

Kaja Załęczna: Trener Bożena Karkut, Renata Jakubowska, Zbigniew Rutka i Roman Jezierski, a także Zenon Łakomy czy kierownik drużyny Sławomir Ptak. Każda z tych osób wniosła cegiełkę do mego życia. Osoby te mają pośredni, bądź bezpośredni wpływ na nasze życie. Trenerzy to także wychowawcy.

Koniec części pierwszej wywiady. 2 stycznia ukarze się ciąg dalszy rozmowy z byłą skrzydłową Zagłębia Lubin.

 


POWIĄZANE ARTYKUŁY