Jubileuszowy Festiwal Narodów

109

Wyjątkowy, bo już dziesiąty Festiwal Narodów za nami. Oprócz rozmaitych pyszności i międzynarodowej muzyki, były niespodzianki, a gwiazda wieczoru – Don Vasyl, porwał publiczność.

Dotychczas odbywał się na błoniach, tym razem przeniósł się pod halę widowiskowo-sportową Regionalnego Centrum Sportowego.

– Pierwszy festiwal miał miejsce w 2008 roku i organizował go RCS, wtedy zwany Ośrodkiem Sportu i Rekreacji – wspomina Elżbieta Miklis, z Domu Dziennego Pobytu Senior, jeden z organizatorów barwnej imprezy.

Historia zatoczyła koło, bowiem dziesiąta edycja odbywa się właśnie na dawnym OSiR-ze.

Pierwsza impreza była festiwalem romskim, ale zasugerowano, żeby w następnych edycjach ująć już wszystkie mniejszości. – W naszym regionie jest wiele kultur napływowych i nie chcieliśmy nikogo pomijać. Druga edycja festiwalu należała już do nas. Utworzyliśmy stowarzyszenie i wystąpiliśmy o wsparcie finansowe, by móc zorganizować imprezę. Tym razem świętowali Romowie, Grecy, Łemkowie i Kresowianie – wspomina organizatorka.

O jubileuszowym, dziesiątym Festiwalu Narodów organizatorzy myśleli już od dawna. – Nic tutaj nie jest dziełem przypadku – uśmiecha się Miklis. – Gwiazdą pierwszego festiwalu był Dżani, teraz po dekadzie zaprosiliśmy jego ojca – uśmiecha się.

Przez dziesięć lat festiwalu, Lubin odwiedziło wielu popularnych i lubianych artystów. – Ciężko wszystkich zliczyć. Był Andrzej Rosiewicz, Rudi Szubert czy Iwan Komarenko. Z greckich zespołów przyjechali do nas Zorba i Orfeusz. Z łemkowskich – Kyczera, teraz gościmy Don Vasyla – wylicza Miklis.

Tak jak podczas poprzednich edycji festiwalu, na tym również królowało jedzenie różnych narodów. Można było skosztować potraw łemkowskich, romskich, greckich, polskich, a także po raz pierwszy – węgierskich.

Lubinianie chętnie próbowali nowych smaków. Kyselica, mastyło, pierogi ruskie, gulasz po cygańsku, bigos, pizza, kaszotto, musaka… uff! Było tego naprawdę dużo. Ale jak co roku, wszystko zniknęło w mgnieniu oka.

Festiwal nie tylko jedzeniem stoi, ale i muzyką. W tym roku na scenie wystąpili: Kuba i Przyjaciele, Hosadyna od Lubina, Niezapominajka, która grała muzykę bośniacką, Roztoka, Lwowska Fala, Dimitris Zorbas i Ondraszki. Wieczorem publiczność porwał Don Vasyl.

Nieodłączną częścią imprezy jest także występ zespołu seniorów z Domu Dziennego Pobytu Senior, którzy prezentują polski folklor.

Lubinianie chętnie bawili się do znanych i lubianych utworów, uczyli się tańczyć zorbę i śpiewali razem z artystami.

Pod halą był też mały wehikuł czasu. Dla jednych zwykła sprawa, dla drugich duża atrakcja – możliwość napicia się wody sodowej z oryginalnego saturatora. – Kiedyś takie stały na ulicach – wspomina pan Mariusz, który na imprezę przyszedł z wnuczką Olą.

– Sprzęt udostępniło nam lubińskie MPWiK – tłumaczy Milkis.

Dzieci mogły ochłodzić się zimną lemoniadą i powariować na dmuchańcach. Dla dojrzałych mieszkańców przewidziano ogródek piwny. Wszyscy mogli również odwiedzać kiermasz rękodzieła i liczne stragany.

Lubinianie, przy okazji zabawy, nie zapomnieli o pomocy. Na festiwalu był kącik charytatywny, gdzie zbierano pieniądze na kosztowną operację małej lubinianki – Julii Nieckarz. Rodzina plotła warkoczyki, było malowanie twarzy, kawa, herbata i puszki na datki.

 


POWIĄZANE ARTYKUŁY