Mateusz Kieliszkowski pierwszy, Sławomir Toczek drugi, a Ireneusz Kuraś na trzeciej pozycji! Taki rezultat miały mistrzostwa Polski siłaczy, które odbyły się na parkingu hali RCS. Jak za każdym razem rywalizacja zawody strongman cieszą się sporą frekwencją kibiców. Tak było i tym razem.
Na wstępie należy wspomnieć o Ireneuszu Kurasiu. Lubinianin po długiej przerwie związanej z kontuzją postanowił wrócić do rywalizacji. Jak się okazało, Mistrz Europy Centralnej w Parach z 2007 roku udowodnił, że w dalszym ciągu jest w znakomitej formie i należy się z nim liczyć w rywalizacji o podium. – To mój pierwszy start od trzech lat. Popracowałem trochę nad sobą. Stwierdziłem, że jeszcze mnie na coś stać. Przygotowałem się więc do tej rywalizacji. Zaprosiłem dobrych zawodników, aby sobie coś udowodnić. Po pierwszej konkurencji byłem pierwszy. Cieszę się, że mogłem wystąpić przed moją lubińską publicznością – komentuje Ireneusz Kuraś.
Na starcie kibice mogli obserwować strongmanów w konkurencji przeciąganie pojazdu. Lubiński siłacz dał popis wspaniałej wytrzymałości i wygrał ten marsz. Od samego początku we znaki bardziej doświadczonym zawodnikom dawał się młody 21-letni Mateusz Kieliszkowski. Mistrz świata amatorów po pięciu konkurencjach zgarnął 39,5 pkt. i wygrał rywalizację na lubińskiej ziemi. – W zawodach wzięli udział doświadczeni strongmani, no powiedzmy sobie szczerze, mamy po czterdzieści lat. Młodzi nas gonią, ale starzy wyjadacze nie składają broni. Walczymy zawsze do samego końca – Sławomir Toczek.
W przerwach między konkurencjami, organizatorzy przygotowali konkursy i nagrody dla publiczności. Panowie mogli zmierzyć się między innymi w przeciąganiu pojazdu, natomiast panie sprawdziły swoją siłę podczas jak najdłuższego trzymania obciążeń wykorzystywanych w marszu farmera. Gościem specjalnym był pięściarz – medalista igrzysk olimpijskich w Seulu, Janusz Zarenkiewicz, który podarował swoje rękawice bokserskie na licytację.