Wszystkie ściany w mieszkaniu pani Zofii wypełnione są dziełami, które wykonała własnymi rękami. Dziś jest ich 44, w poprzednim domu było ponad 80. Spoglądają na nas panie w kapeluszach, a my przyglądamy się koniom w galopie i pejzażom. Wszystkie te prace wykonane zostały haftem krzyżykowym.
Na duży obraz Zofia Bołda zużywa około 300 motków nici. Jedno ze swoich największych dzieł wyszywała aż sześć miesięcy po sześć godzin dziennie. Przeważnie jednak wykonanie takiej pracy zajmuje jej trzy, cztery miesiące. Na swoim koncie ma już całkiem sporo haftowanych obrazów, bo zajmuje się tym od 20 lat. A zaczęło się od wizyty w lubińskim sklepie, w którym można było kupić m.in. nici i włóczki.
– Lubię roboty ręczne, zawsze umiała robić na szydełku, na drutach. Zajmowałam się też hartem richelieu. W Lubinie był taki sklep Sowa na ulicy Odrodzenia. Kiedyś tam weszłam, a pani wyszywała haftem krzyżykowym. Bardzo mi się to spodobało. Pokazała mi, jak to się robi i od tamtej pory haftuję – uśmiecha się pani Zofia, dziś na emeryturze, wcześniej pracownica zakładów włókienniczych Orzeł Mysłakowice i spółdzielni pralniczej w Lubinie.
Jej ulubione tematy to kobiety w kapeluszu, które kocha, oraz konie, które – jak mówi – kochał jej mąż. Ale haftuje też inne rzeczy.
– Samych papieżów sprzedałam z siedmiu. Raz o jeden obraz nawet pokłóciły się dwie panie. Robię również kartki świąteczne haftem krzyżykowym – dodaje, prezentując nam niemałą kolekcję kartek na Boże Narodzenie i Wielkanoc.
Swoje prace pani Zofia wiesza nie tylko na swoich ścianach, ale i prezentowała je już na niejednej wystawie. Część obrazów ofiarowała w prezencie czy sprzedała.
– Miałam wystawy w Ostrzeszowie, w bibliotece, w domach kultury i muzeum w Turku. Do muzeum przywiozłam 84 obrazy, więc byli bardzo zaskoczeni, bo spodziewali się, że mam ich z kilkanaście. W 2009 roku pokazywałam też swoje obrazy na III Ogólnopolskim Festiwalu Rękodzieła w Lubinie – wspomina pani Zofia.
Nie tylko sama haftuje, ale też uczy innych: emerytów oraz uczniów szkół. – Kto był zainteresowany przyjeżdżał też do mnie do domu – przyznaje.
Swoją pasję pani Zofia przez 20 lat rozwijała w Wielkopolsce, a dokładnie w Salamonach, w gminie Czajków w powiecie Ostrzeszowskim. Tam przeprowadziła się na jakiś czas z Lubina, by spełnić swoje marzenie o zamieszkaniu w drewnianym domku. Teraz wróciła do miasta, by być bliżej rodziny. Ale z haftowania nie zamierza rezygnować i chętnie uczyłaby też innych. Choć – jak mówi – właśnie zakończyła sezon z robótkami ręcznymi.
– Wyszywam tylko przez zimę, od kwietnia do października wszystko jest zamknięte i schowane. Latem jest działka, są spacery, a zimą trzeba się czymś zająć – mówi z uśmiechem.
A Wy możecie się pochwalić podobną pasją, hobby i związaną z nią kolekcją?